Jak opanowałam trądzik X: pastowo - twarzowo cz. II
Jedną pastę do twarzy już kiedyś wyprodukowałam, o czym można było przeczytać TUTAJ. Moja tendencja do kombinowania nie pozwoliła mi jednak przy niej pozostać - postanowiłam zmienić bazę na inną, nie ryżową.
No super, postanowiłam zmienić, tylko na co? Jak wiadomo nad niczym się tak nie trzęsę, jak nad moim ryjkiem, więc musiało to być względnie bezpieczne i jak najmniej komedogenne - te dwa ostatnie słowa przywołały mi na myśl olej z orzecha włoskiego, którego komedogenność oznaczana jest jako 0.
W ten oto piękny sposób nową bazą pod pastę zostały zmielone orzechy włoskie (można użyć blendera lub maszynki z korbką do mielenia orzechów właśnie - nie pokażę swojej, bo ma już jakieś 30 lat i jest przez to niefotogeniczna :P).
Co więc potrzebujemy:
Najpierw wszystko, co sypkie dokładnie mieszany ze sobą, następnie dodajemy miód i wszystkie olejki i znów mieszamy. Trwałość? Około tydzień w łazience i dwa tygodnie w lodówce.
Końcowa pasta wygląda tak:
Pastę na dłoni zwilżam wodą i masuję nią twarz - potem spłukuję ;)
Wykazuje zapach idealnie pośredni między olejkiem pichtowym a drzewoherbacianym :P
W porównaniu z pastą ryżową jest sporo delikatniejsza - tutaj praktycznie nie czuć drobinek. Wydaje mi się też, że lepiej myje, i robi to dodatkowo delikatniej. Prawdopodobnie "eteryczno - ziołowy atak" zaowocował też tym, że przerzedziło mi lekko czarne punkciki na ryjku ;) Po tej paście nawet bez nałożenia później czegokolwiek twarz nie woła o krem - przy tej wcześniejszej niestety tak było ;)
Wiecie, moja chęć do mieszania jest odwrotnie proporcjonalna do ilości posiadanego wolnego czasu, amen :P
No super, postanowiłam zmienić, tylko na co? Jak wiadomo nad niczym się tak nie trzęsę, jak nad moim ryjkiem, więc musiało to być względnie bezpieczne i jak najmniej komedogenne - te dwa ostatnie słowa przywołały mi na myśl olej z orzecha włoskiego, którego komedogenność oznaczana jest jako 0.
W ten oto piękny sposób nową bazą pod pastę zostały zmielone orzechy włoskie (można użyć blendera lub maszynki z korbką do mielenia orzechów właśnie - nie pokażę swojej, bo ma już jakieś 30 lat i jest przez to niefotogeniczna :P).
Co więc potrzebujemy:
- 100 g zmielonych orzechów włoskich
- 2 łyżeczki zielonej glinki
- płaska łyżeczka miodu
- 2 g mięty pieprzowej
- 2g szałwii
- 2g rumianku
- 2 g melisy
- 2 g zielonej herbaty
- łyżeczka oleju rycynowego
- 3łyżki oleju z pestek winogron
- po 20 kropel olejków pichtowego i z drzewa herbacianego
Najpierw wszystko, co sypkie dokładnie mieszany ze sobą, następnie dodajemy miód i wszystkie olejki i znów mieszamy. Trwałość? Około tydzień w łazience i dwa tygodnie w lodówce.
Końcowa pasta wygląda tak:
Pastę na dłoni zwilżam wodą i masuję nią twarz - potem spłukuję ;)
Wykazuje zapach idealnie pośredni między olejkiem pichtowym a drzewoherbacianym :P
W porównaniu z pastą ryżową jest sporo delikatniejsza - tutaj praktycznie nie czuć drobinek. Wydaje mi się też, że lepiej myje, i robi to dodatkowo delikatniej. Prawdopodobnie "eteryczno - ziołowy atak" zaowocował też tym, że przerzedziło mi lekko czarne punkciki na ryjku ;) Po tej paście nawet bez nałożenia później czegokolwiek twarz nie woła o krem - przy tej wcześniejszej niestety tak było ;)
Wiecie, moja chęć do mieszania jest odwrotnie proporcjonalna do ilości posiadanego wolnego czasu, amen :P
nie chciało by mi się mieszać tego
OdpowiedzUsuńKwestia zakochania w mieszaniu ;)
UsuńJa ostatnio robiłam pastę na bazie płatków owsianych i siemienia lnianego. Też wyszła fajna. Następną pewnie zrobie z orzechów włoskich:)
OdpowiedzUsuńjeśli ta mieszanka jest skuteczna to być może kiedyś ją wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńspróbowłabym, ale jakby miało trochę dłuższy termin, nie chcialoby mi sie tego mieszac co tydzien ;/
OdpowiedzUsuńZmieszanie tego to jakieś 2 minuty, może da się kupić zmielone orzechy ;)
Usuńkurcze, ni mam młynka ani blendera
OdpowiedzUsuńJa też nie :(
UsuńChcecie wersję studencką? :P Orzechy w szmatkę i tłuc tłuczkiem :)
UsuńoOo Geniuszu :)) przeca ja tak tłuczę orzechy by posypać nimi ciasto :))
UsuńStudentem jestem, trzeba sobie radzić xD
Usuńbrzmi super, ale jw. nie chciałoby mi się tego mieszać co tydzień, dałoby się dodać jakiegoś konserwantu i wydłużyć trwałość?
OdpowiedzUsuńMarta
Nie dodawałam, nie mam pojęcia ;)
UsuńJa czasem robię sobie peeling z płatków owsianych, lubię takie delikatniejsze zdzieraki :) A takiej pasty nie chciałoby mi się chyba robić co tydzień...Ale pomysł ciekawy :)
OdpowiedzUsuńA ja na pewno wypróbuję :) Jeśli na mnie tez będzie tak dobrze działać to mogę ją kręcić nawet co drugi dzień ;) w końcu wykonanie nie wygląda na bardzo czasochłonne. Mam pytanie- jak myślisz czy dałoby się wykonać taką pastę na bazie zmielonych ziarenek lnu? Siemię ma fantastyczne właściwości nawilżające i chciałabym to wykorzystać, ale jeśli dobrze pamiętam w trakcie mielenia wydziela się toksyna, która neutralizuje się dopiero po potraktowaniu jej wrzątkiem, a myć się wrzątkiem raczej nie planuję ;). Nie wiem czy ona jest szkodliwa tylko doustnie, czy też skóry też lepiej na nią nie narażać. Przy okazji chciałam się przywitać bo jestem tutaj nowa :) Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńA może użyj tak jak koleżanka wyżej żelu z siemienia zamiast ziarenek? ;)
UsuńJak uważasz, taka pasta nie byłaby zbyt drażniąca dla cery naczynkowej?
OdpowiedzUsuńNie sądzę, ewentualnie jakby się coś działo - daj mniej olejków eterycznych ;)
UsuńZa poprzednią pastę się do tej pory nie zabrałam, no i dobrze bo widzę tutaj lepszą alternatywę =) za jakieś pół roku skompletuję składniki i wypróbuję ją na sobie, za rok spodziewaj się recenzji =D
OdpowiedzUsuńMacerat z amli się sedymentuje, za jakiś czas go wypróbuję ( olejuję ostatnio bardzo rzadko).
Mycie odżywką baaardzo mi odpowiada i raczej przy nim pozostanę. Włosy wytrzymują spokojnie 2 dni, o 3 dzień ciągle walczę, ale na razie, mimo posiłkowania się talkiem, jest kiepsko. Jakoś nie mogę się zabrać za testowanie masek z drożdży. Może za jakiś czas skalp sam się dostosuje, przyzwyczai.
Pytałam Cię już co zamierzasz zrobić z kwasem jabłkowym? Ja taki dostałam jako gratis, i nie mam pomysłu co z nim uczynić. A raczej - nie chce mi się myśleć =D
xD
UsuńMyślę o tym kwasie jabłkowym dopiero ;)
te pasty są genialne ;) jestem w trakcie drugiego opakowania i na pewno nie ostatniego ;)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować zrobić taka pastę, ale trochę składników mi brakuje:( Myślałam, żeby zmielić płatki owsiane na bazę ^.^ ostatnio jestem w nich zakochana i codziennie jem na śniadanie plus stosuje na ryjek w maseczkach;)a jak sprawuje się tonik z kwasem mlekowym, udało Ci się go w końcu zrobić? ja zrobiłam z octu jabłkowego, śmierdzi okrutnie, a czy działa to jeszcze muszę dłużej poużywać, żeby się przekonać;) też tak mam, ze zawsze biorę się za mieszanie wtedy kiedy mam najmniej czasu:p to chyba taki mechanizm obronny przed nauką;D właśnie siedzę z maseczka z malin na twarzy, a skrypcik czeka;) uwielbiam Twoja serie wpisie o trądzików, są dla mnie bardzo pomocne:):*
OdpowiedzUsuńMyj nimi samymi, nawet mielić nie musisz xD
UsuńNie zrobiłam go jeszcze, hartuję ryjek micelem z salicylem, poza tym niedawno wróciłam do Kraka - zmiana wody i już mam więcej dziadów :/
Dziękuję ;)
Polecam przecieranie twarzy octem jabłkowym, a jeśli chodzi o ten dodatek miodu - zdecydowanie polecam ten z krzewu Manuka - świetny na trądzik, działa silnie antybakteryjnie.
OdpowiedzUsuń