Farbowanie włosów rzewieniem - doświadczenia własne ;)
Będąc jeszcze w Polsce eksperymentowałam z powodzeniem z Cassią (KLIK! KLIK!), a później, w przedegzaminowym szale zamówiłam sobie na DOZie korzeń rzewienia (tak w ramach odstresowania :P). Jak to ja - nie mogłam usiedzieć na miejscu od momentu odebrania zamówienia i namówiłam moją współlokatorkę na pomoc w farbowaniu ;).
Korzeń rzewienia (czyli rabarbaru) dostajemy w formie dość grubych wiórek, które przed eksperymentami polecam gorąco zmielić na pył bądź po zaparzeniu potraktować blenderem. Ja niestety nie posiadałam żadnego sprzętu, którym mogłabym to zielsko rozdrobnić, więc wykorzystałam to, co było.
Całe opakowanie (50g, około 3zł) wsypałam do miseczki i zalałam wrzątkiem mniej-więcej do poziomu ziela i przykryłam talerzem. Po około półgodzinie wymieszałam całość, dodałam trochę wody (trociny wciągnęły całą wilgoć :P) oraz sporo odżywki (bez silikonów, filmformerów i protein).
Wymieszałam całość, umyłam włosy szamponem oczyszczającym (jak zwykle) i wezwałam na pomoc swoją współlokatorkę. Absolutnie - korzeń trzeba zmielić, bo my oraz nasze otoczenie było tak upaprane, że ciężko to opisać słowami :P. Zmielenie jednak wyeliminuje ten problem.
Kudełki z mieszanką zawinęłam folią spożywczą i chodziłam tak około 50 minut. Na dowód, że rzewień dostarcza żółtego barwnika - ślady na papierze (bo trochę mi kapało z włosów :P)
Po tym czasie mieszankę wypłukałam z włosów, a dla pewności prześwięciłam je jeszcze raz szamponem (bałam się, że we włosach zostaną mi grudki korzenia :P), wyodżywkowałam i wystylizowałam jak zwykle.
Efekt? Cud miód i orzeszki :D
Zostałam w zasadzie... szatynką ze świetnym, złoto-miodowym refleksem. Biorąc pod uwagę, że mój wyjściowy kolor to ciemny blond o szaro-srebrnej poświacie (taka szara mysz ogólnie :P) to zmiana jest może nie mocna, ale widoczna ;). Znów zioło spowodowało przyciemnienie moich włosów, ale tego się spodziewałam po próbach z Cassią (bo ani ona, ani rzewień nie rozjaśniają włosów, dostarczają jedynie żółtego barwnika KLIK!)Farbowanie rzewieniem nie wpłynęło w żaden sposób negatywnie na stan moich włosów - nie zanotowałam żadnego przesuszenia czy czegoś podobnego, ale może to być też zasługa użycia glossu ;).
Minęło już kilka tygodni od farbowania, więc mogę rzec, co następuje: przy Cassi widziałam przy każdym myciu beżowe zabarwienie wody, a tutaj... nic, totalnie nic! I sama widzę, że kolor nieszczególnie się wypłukuje, ale myślę, że ewentualny odrost, jaki wyrośnie mi w Szwecji nie będzie mocno widoczny.
Planuję kontynuować ten proceder po powrocie, mam nawet pewną nadzieję, że to może być panaceum na przyszłe siwulce ;).
Macie jakieś doświadczenia ze zmianą koloru włosów przy użyciu ziół?
naturalny pomysł
OdpowiedzUsuńNo nie do końca, jest odżywka ;)
UsuńOd roku się bawię henną i mieszankami :) Najpierw był brąz potem coraz bardziej rudo aż w końcu instruktor jazdy mówi do mnie wiewiórka :p
OdpowiedzUsuńMasz więc spore doświadczenie ;)
UsuńTo aż niesamowite, że trafiłam do Ciebie dopiero teraz :) Przeglądam post po poście i jestem oczarowana, chętnie zostanę na dłużej :) A farbowanie w tak naturalny sposób to dla mnie czarna magia, niestety wysuszam sobie włosy normalnymi farbami ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, Marto ;)
UsuńSama kiedyś farbowałam włosy chemicznie i niestety, leciały :/
Ciekawy pomysł, podsunę koleżance bo ma obsesję na punkcie włosów ;)
OdpowiedzUsuńA Ty masz piękne włosy!!!
Dziękuję bardzo ;)
UsuńZaintrygowałaś mnie! Chyba wypróbuję go na moje odrosty w lekko szarawym odcieniu :)
OdpowiedzUsuńPróbuj i daj znać jak efekty :D
UsuńZastanawiam się, jaki byłby efekt, gdybym taką mieszanką potraktowałabym moje już od jakiegoś roku hennowane kłaki. Będzie widoczna jakaś zmiana koloru?
OdpowiedzUsuńAniu, nie wiem nawet, jaki masz obecnie kolor włosów ;)
UsuńJeśli bardzo ciemny, to raczej nie zauważysz różnicy.
Właśnie take coś by mi odpowiadało, ja też z natury jestem szarakiem :/
OdpowiedzUsuńMożesz się pobawić z rzewieniem ;)
UsuńDwa razy farbowałam już rzewieniem z dodatkiem cytryny i wyszedł mi piękny, jasny miodowy blond :-) mój naturalny to taki ciemny miodowy, więc akurat w moim przypadku żółty barwnik rozjaśnił. Mieszankę trzymałam na głowie 2h i też nie zauważyłam żadnego przesuszenia, a wręcz przeciwnie! Pierwszy raz moje włosy prezentowały się jak z reklamy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Jesteś podobnie zadowolona jak ja :D
UsuńRównież pozdrawiam!
Ja już miałam wszystko na głowie, zaczynałam od kasji, kasji z amlą, potem henna i rudości, potem henna i indygo brązy, potem indygo czarne, a teraz wracam do rudości. Był też etap rzewienia, mielonego rumianku zapodawanego w wersji takiej jak zioła hinduskie. Mam dużo siwych i nie chcę wracać do farb, których moja skóra głowy nie znosiła. Potrafi się oburzać nawet na zbyt długie trzymanie ziół.
OdpowiedzUsuńAleż z Ciebie wyga w farbowaniu ziołami ;)
UsuńTo dość przewidywalne, że przy fochu na chemiczne farby skóra źle reaguje na trzymanie ziół.
ja to bym nie odważyła się na takie cuda ;)
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam o takim sposobie;)
OdpowiedzUsuńŻycie kształci i uczy ;)
UsuńNie znałam tego sposobu, może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńJeśli spróbujesz daj znać jak poszło ;)
UsuńNie znałam tego sposobu ;-)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze niedawno też nie ;)
UsuńNa mnie korzeń już czeka od kilku miesięcy, ale jakoś mam obawy przed użyciem. Wolałabym żeby się całkiem wypłukał :)
OdpowiedzUsuńMoże się wypłuka, zrób próbę na pasemku ;)
UsuńRzewienia nie próbowałam, ale cholera wie, czy go nie wypróbuję, bo kocham efekt złoto-miodowych refleksów :)
OdpowiedzUsuńTo to może być zioło dla Ciebie ;)
UsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńCzytuję twojego bloga już dłuższy czas, m.in bo wydajesz się być jedyną osobą która to ogarnia od naukowo-chemicznej strony i zajmuje się naturalną pielęgnacją bez eko-zidicoenia :) Dlatego mam do ciebie pytanie- od o tygodnia dwóch przemywam twarz mlekiem rano i wieczorem, rpzez co naprawdę zmniejszył się mój trądzik. I zasanaiwa się dlaczego? Wszystkie blogi podają złuszczające działanie kwasu mlekowego- ale dla mnie to bez sensu bo a) w świeżym mleku sa go jakieś nieiwlkie ilosci, o wiele za małe by działać złuszczająco b) jakby było go dość by złuszczał choćby delikatnie, to chyba bu to dało skutki uboczne typowe dla kwasów, a takich nikt nie zaobserwował. Moja hipoteza- flora bakteryjna mleka jakoś reaguje z bakteriami na twarzy- ale to też efekt tymczasowy ( już raz stosowałem mleko, po odstawieniu wróciło wszystko do stanu poprzedniego) . Funny fact- kiedyś stosowałem maskę z jogurtu niemal codziennie, na ciężkie podrażnienie od leków przez kilka dni i chyba nie ma on działania przeciwtrądzikowego ( albo ja go nie zauważyłem) co chyba obala hipotezę bakteriach?
Jakim rodzajem mleka przemywasz? Te w kartonikach nie mają bakterii, są pasteryzowane, kwasu mlekowego też raczej w nich próżno szukać ;) Jeżeli to nie jest mleko prosto od krowy to działanie bakterii można wykluczyć (przynajmniej tych z mleka), a mleko niekartonikowe bym odradzała właśnie z powodu flory w nim występującej - często gęsto jest tam chociażby gronkowiec złocisty, nie wspominając o innych ancymonkach których działanie na skórę nie należy do pozytywnych ;) Jedyne co mi przychodzi do głowy jako dobre wyjaśnienie to sam fakt delikatnego oczyszczania skóry, białka z mleka raczej nie przenikają głębiej ale być może tworzą za to warstwę ochronną i czynniki wywołujące u ciebie trądzik nie mają tak łatwego dojścia na skórę ;) Ale się rozpisałam! :D Muszę przyznać, że twój komentarz pobudził mnie do myślenia jednak za mało podałaś informacji by móc ci dobrze odpowiedzieć :(
UsuńNo i nie wiem jak do tego wszystkiego podejdzie Kascysko! :D Utrudniłam czy pomogłam?:D
Zawijaski.blogspot.com
Anonimie, używanie mleka oczyszcza i odżywia skórę nie naruszając jej naturalnego płaszcza hydrolipidowego ani nie zmieniając odczynu skóry. Czasem tylko czy aż tyle wystarczy do opanowania trądziku ;)
UsuńHipoteza o barierze ochronnej jest niemożliwa ;)
Faktycznie, ja mam takie od chłopa i nie pomyślałem ze większość osób ma pasteryzowane , moja hipoteza bierze w łeb :) S-serio? I my to pijemy?Skąd masz info o tym gronkowcu? Nie wiem co jeszcze podać, przemywam rano i wieczorem po umyciu mydłem i nakładam krem, jest wątek na wizażu http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=76898
UsuńNom, jak jeszcze Kasia się dopisze to nam monografia wyjdzie :D
Może laktoferyna? Tylko pytanie ile jest jest i le jej by trzeba zeby zadziałąła
UsuńO rany, nie zauważyłem twojego komentarza :D Dlaczego jest niemożliwa ? I to że " oczyszcza i odżywia skórę nie naruszając jej naturalnego płaszcza hydrolipidowego ani nie zmieniając odczynu skóry "to też raczej nie to, bo stosuję jak napisałem :) (I co dokładnie masz na myśli)
UsuńPiszesz, ze uzywasz mydla do mycia twarzy. Mydlo ma odczyn zasadowy, nienaturalny dla skory. Mleko natomiast ma odczyn kwasowy. Przemywanie twarzy mlekiem po umyciu mydlem przywraca jej naturalne kwasowe pH, co moze byc kluczem do wyjasnienia korzystnego dzialania mleka na Twa twarz.
UsuńZ ta barierą ochronną to strzelalam :D a o gronkowcu wiem ze studiów, poswiecilam cale 3 lata mikrobiologii :) akurat jego ma dużo osób na skórze, są nosicielami i nie ma problemów , tak samo krowy, sek w tym ze nikt ich nie bada co dokładnie na i w wymionach siedzi a mastitis u krów raczej do rzadkich nie należy wiec mimo wszystko lepiej pić pasteryzowane :) chyba ze tam skąd bierze się mleko ktoś codziennie krowę myje :P
UsuńHm, od ponad 24 lat piję mleko "prosto od krowy" i na razie mi to nie zaszkodziło ;).
UsuńAnonim z 23:45 wyjaśnił prawdopodobną przyczynę poprawy ;)
Bo jest różnica między skóra a przewodem pokarmowym ;) gronkowiec i tym podobne w przewodzie nie za bardzo mają gdzie się osadzić (bardziej prawdopodobne to po antybiotykoterapii) ale na skórze z tym o wiele latwiej, i wystarczy trochę niższa odporność np od głupiego palenia papierosów i w układzie oddechowym zostają i mogą później szkód narobic :) mówiąc w dużym skrócie i uproszczeniu oczywiscie
UsuńBo ten anonim z 23:45 to ja, tylko nie chciało mi się logować do gógla tak późno w nocy :P
UsuńZapomniałem dopisać ze używam toniku aloesowego z ziaji albo domowego octowego, wydało mi sie to oczywiste :)
UsuńMoze ten dziwny fenomen jest wynikiem "efektu koktajlowego" (cocktail effect - to nie zart, naprawde to jest nazwa uzywana w recenzowanych pismach). Choc efekty koktajlowe sa zazwyczaj szkodliwe, to w Twoim przypadku kombinacja tych wszystkich skladnikow dala wynik pozytywny. Oprocz tego nie mam juz innych teorii do zaproponowania.
UsuńFriquet, przez większość swojego życia byłam "na antybiotykoterapii" ;). Aż się zastanawiam nad przetestowaniem go na skórze xD
UsuńCałko, Twoje wyjaśnienie do mnie trafia ;)
W takim razie cieszę się ze nie maialas w związku z piciem tego mleka żadnych przygód ;) ale to nie oznacza ze inni mają również takie szczęście :) organizmy jak wiadomo są różne, nie wspominajac o mikroflorze w jelitach i o tym jak ona znosi różne leki i inne specyfiki. Nakładając na twarz zwroc uwagę proszę czy masz jakieś rany, nikomu nie życzę leczyć zmian bakteryjnych!
UsuńMoje jelita to temat na bardzo długą rozmowę, one też są obarczone wszystkim najgorszym ;)
UsuńOgólnie jestem "wieśniakiem z dziada pradziada" i do tego typu specyfików jestem przyzwyczajona. Za to sklepowe mleko mi szkodzi -.-
Człowiek ciągle uczy się czegoś nowego ;)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że można naturalnie i tak ładnie rozjaśniać włosy i co ważne nadać im ciepłą poświatę.
Nie rozjaśniać! ;)
UsuńNie słyszałam o tym sposobie ;]
OdpowiedzUsuńJa też jeszcze niedawno go nie znałam ;)
UsuńSkusiłaś mnie tym wpisem i teraz siedzę z senesem na głowie :D uwielbiam takie eksperymenty, a jak można przy okazji dopatrywać się jakiejś zmiany koloru włosów to w ogóle bajka :D
OdpowiedzUsuńPochwal się efektem :D
Usuńa świeży korzeń da takie efekty? bo posiadam taki w ogródku
OdpowiedzUsuńDa radę ;)
UsuńChociaż mojego szkoda by mi było wykopywać ;)
fajne to jest
OdpowiedzUsuń