Maska Kallos Color (mała, różowa wersja) - zadowalający efekt za niewielkie pieniądze
Maski Kallos - mam bądź miałam w swoich zbiorach prawie wszystkie ;). Bardzo je lubię za zacny efekt na moich włosach połączony z brakiem ryzyka obciążenia. Pisałam o nich wcześniej w postach:
Niedawno dotarłam do dna kolejnego produktu z tej rodziny. Konkretnie była to maska Kallos Color w małej, różowej wersji. Kallos trochę robi zamieszanie z tym, że jego maski występują w 2-3 wariantach o takiej samej nazwie - a jednocześnie o różnych opakowaniach i składach.
Plastikowy, przeźroczysty, zakręcany słoiczek to całkiem dobre rozwiązanie dla kogoś, kto nie ma problemów z gmeraniem paluchami w kosmetyku. Ma jednak bardzo wąski otwór, przez co zużycie go do samego końca (wygrzebanie końcówki maski) nastręcza sporo problemów nawet mnie (a dłoń mam naprawdę małą). Poza tym opakowanie jest trwałe, solidne, a etykiety odporne na wilgoć. Niestety, na ścieranie z byle powodu już nie... ;).
275ml tej maski (bardzo niestandardowa objętość) kosztuje 4-6zł, w zależności od miejsca. Dostępne są też wersje 800ml. Widziałam je w Hebe, Kosmyku, Jasminie, Pigmencie i wielu prywatnych drogeriach.
Skład:
Kolejny, typowo emolientowy kosmetyk Kallosa ;). Mieszkanka alkoholi tłuszczowych i kondycjonera doprawiona została ekstraktem z borówki czarnej. Po zapachu znajdziemy substancje odpowiedzialne za pH kosmetyku, jego trwałość (nie zawiera parabenów) oraz dodatkowe substancje zapachowe i barwnik.
Całkiem krótko i konkretnie - niewiele składników, które jednak mogą pozytywnie zadziałać na włosy ;). Na uwagę zasługuje także brak filmformerów.
Maska ma postać dość lejącego się, pół-transparentnego mazidła o lekko różowym zabarwieniu. Pachnie dość mocno, owocowo-kwiatowo, jednak ten zapach przypadł mi do gustu ;).
Wykorzystywałam go zarówno po myciu (na 3-10 minut, bez folii i ręcznika), jak i w miksach przedmyciowych (z olejem czy też innymi półproduktami, na 20 minut-kilka godzin). Łatwo się nakłada i spłukuje, nie obciąża moich wymagających w tym względzie kłaczków ;). Loki po jej użyciu są ładnie zdefiniowane i trwałe. Nie jest to efekt powalający, ale... zadowalający ;).
Dodatkowym plusem jest jego ciekawe działanie w obliczu mycia w miękkiej wodzie. Jak już wspominałam przy różnych okazjach: KLIK!, KLIK! i KLIK!, moje włosy wyglądają nie najlepiej po kontakcie z wodą miękką. Niestety (albo stety - dla mojej skóry), w moim domu rodzinnym jest właśnie taka. Ta maska, przez niewielki dodatek soli magnezowych (które są współodpowiedzialne za twardość wody) niweluje nielubianą przeze mnie przesadną miękkość i "fruwanie" włosów. Przyznaję, że mimo znajomości składu ten efekt pozytywnie mnie zaskoczył ;).
Ze względu na dość rzadką konsystencję maska nie jest szczególnie wydajna - ale rekompensuje ten fakt jej niska cena ;).
Mieliście do czynienia z tym produktem bądź z innymi maskami Kallos?
loading...
Nie miałam nic z tej firmy, ale chętnie bym użyła tej maski ! Potrzebuje coś na moje włosy, tymbardziej, że jutro je farbuje.. Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie po mojej myśli ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://nataliakaczmarek.blogspot.com/
Na jaki kolor? ;)
UsuńChyba zakupię kolejnego Kallosa :)
OdpowiedzUsuńHohoho :D
UsuńPierwszy raz słyszę o tej, a w zasadzie tych maskach, po ilości postów o nich widzę że jesteś z nich bardzo zadowolona. Używam popularnych odżywek( nie ze względu na cenę, ale zaufanie do raz przeze mnie sprawdzonych) może warto postawić na jakieś urozmaicenie i wypróbować twoją maskę :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy post, tym razem na tapetę poszły Naklejki od Orlenu ;)
http://www.nalepiony-marketing.pl/2016/07/07/swietna-akcja-promocyjna-z-wykorzystaniem-naklejek/
Myślę, że za taką cenę warto zaryzykować ;)
UsuńJak dla mnie za rzadka.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie mam z tym problemów ;)
UsuńU mnie najlepiej spisuje się maska Milk i Pro-tox :) Tej jeszcze nie miałam, ale przez konsystencję pewnie jej nie kupię.
OdpowiedzUsuńFanka gęstych masek ;)
UsuńHmm ja miałam 2 lata temu litrowego Kallosa Color (oj bardzo żałowałam zakupu tej pojemności, czytaj dalej ;p) i śmierdział tekturą jak z bloków A3, nie byłam w stanie tego znieść i oddałam :)
OdpowiedzUsuńTak, jego zapach też mi się tak kojarzył :D Chociaż dawałam radę go wytrzymywać :)
UsuńLitrowy ma inny skład ;)
UsuńU mnie Kallosy nie sprawdzają się w ogóle. Ale moje włosy nie cierpią silikonów :)
OdpowiedzUsuńTen nie ma filmformerów przecież w ogóle ;)
UsuńMiałam kilka kallosów, ale mi nie pasowały :) Zapraszam do mnie na konkurs :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, tak też bywa ;)
UsuńMam i kocham Kallosa Color w pomaranczowym wiadrze. Ma inny sklad. Moj ma olej lniany a brak borowki. Uwielbiam mycie tym Kallosem. Moze ten tez by sie sprawdzil..
OdpowiedzUsuńTak tak, Kallos słynie z tego typu udziwnień - wspomniałam nawet o tym w poście ;)
UsuńMiałam Kallosa Color, ale w wersji pomarańczowej, z olejem lnianym i bardzo fajnie się spisywał, jak na Kallosa - które zazwyczaj są nudno neutralne dla moich włosów :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, część dziewczyn tak je ocenia ;) Ale przecież w całej pielęgnacji chodzi o to by znaleźć coś idealnego dla siebie ;)
UsuńMiałam jedynie Kallosa Keratin ;)
OdpowiedzUsuńI jak się sprawdza? :D
UsuńPrzy pierwszej wizycie w hebe muszę kupić jakiegoś kallosa :)
OdpowiedzUsuńPróbuj :D
UsuńJak na tak ciekawy skład i działanie cena jest bardzo zachęcająca. No i fajnie, że sprawdza się z olejami, zawsze to kolejny przyjazny kosmetyk do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńMoże i u Ciebie się sprawdzi ;)
UsuńOstatnio skusiłam się na dwie maski tej marki :)
OdpowiedzUsuńJakie? :D
UsuńJa ostatnio zaopatrzyłam się w wersję keratynową i sprawdza się cudownie! Chętnie sięgnę po inne warianty :D
OdpowiedzUsuńHohoho, super :D
UsuńKasiu, przeczytałam, że używasz kremu Revitacell, chciałam Cię bardzo poprosić o recenzję. Czy on jest warty zakupu? Stówa piechotą nie chodzi.
OdpowiedzUsuńRecenzja się będzie tworzyć (jak będę mieć wyczekiwany urlop ;)), ale mogę Ci powiedzieć na szybko, że jestem zadowolona ;)
UsuńCzego używasz do stóp? Mam problem z tzw. żałobą na pię†ach, wiem że obrzydliwe ale staram się jak mogę a wyglądam na zaniedbaną, co kilka dni używam tarki, smaruje tłustymi kremami, ostatnio też masłem shea a skóra jest sucha. Dwa razy używałam skarpetek złuszczających i nic...
OdpowiedzUsuńDwie rzeczy - sprawdzałaś u siebie poziom cukru i tarczycę? Bardzo często problemy ze stopami są związane z problemami w organizmie.
UsuńSama miewam problemy, dlatego tarki używam... prawie codziennie -.-
Kosmetyki kallosa to takie perełki :D maski są świetne, każda się u mnie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńU mnie na razie też :D
UsuńOo, tej wersji nie miałam, jedynie kallosa color w wersji pomarańczowej :) A jako, że podobnie jak Ty moje falo-loki kochają wszelkie kallosy, to z pewnością się skuszę :D
OdpowiedzUsuńPróbuj, może Ciebie również zadowoli ;)
UsuńNie miałam jeszcze tego Kallosa, ale ostatnio zastanawiałam się właśnie nad jego zakupem. :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj - może i u Ciebie się sprawdzi ;)
UsuńNie miałam go. Póki co próbuję zużyć litrową wersję czekoladową :D
OdpowiedzUsuńTen cudny czeko-zapach <3
UsuńSkończyłam już blueberry, color pomarańczowy, multivitamie (moi ulubieńcy), aloe. Mam czekoladę, keratin (świetnie się sprawdza), omegę. Ale czaję się jeszcze na algowy i kawiorowy :D uwielbiam kallosy! :) pewnie większość uda mi się wytestować :) /citrustajm
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś (jak ja) wielbicielką Kallosów :D
UsuńZdecydowanie! Są tak uniwersalne, że wystarczy dodać jakiś półprodukt i już efekt podkręcony. ;) Ale jeśli kupuję kallosa to tylko taktyką, litrowy słój na spółkę z koleżanką ;) /citrustajm
UsuńTaką taktykę mocno propsuję :D
UsuńMiałam Color - ale zupełnie inna :O
OdpowiedzUsuńKallos wypuścił ze 3 wersje tej maski, różnią się tylko opakowaniem xD
Usuń