Męskim okiem: Matujący krem-żel nawilżający Tołpa Dermo Men 20 ;)



Panowie coraz częściej zaglądają na mojego bloga, a i Panie często szukają propozycji kosmetyków sygnowanych "for men" dla swoich partnerów. Z myślą o Was mój przyjaciel, Pan z Całką, stworzył recenzję kolejnego produktu dla mężczyzn: matującego krem-żelu nawilżającego Tołpa Dermo Men 20. Oddaję mu głos ;).

źródło: rossnet



Staram się nie wydawać dużo pieniędzy na kosmetyki i zwykle wybieram produkty marek własnych drogerii, jak na przykład rossmannowska Alterra lub Isana. W moje urodziny jednak postanowiłem zrobić mały wyjątek od tej niepisanej reguły i troszkę zaszaleć kupując matujący krem-żel nawilżający Tołpa Dermo Men 20+.

Krem zapakowany jest w estetyczną szarą aluminiową tubę z dużą wygodną plastikową zakrętką (a nie taką malutką i nieporęczną, jaką często spotykamy w maściach w tubce), oklejoną podobnie szarą etykietą (z dodatkiem niebieskiego) zawierającą najważniejsze informacje o produkcie. 

Nie ukrywam, że kremu mogłoby być więcej niż skromne 40 ml. Czcionka jest ładna, całość przyjemnie minimalistyczna. Tubka opakowana jest dodatkowo w podobnie szaro-niebieski kartonik, z którego, byśmy już nie mieli żadnych wątpliwości, że to kosmetyk dla facetów, szczerzy się do nas sympatyczny, młody pan. 

Wśród nadruków znajdziemy skład i wiele dodatkowych informacji o działaniu kremu, przechwałek producenta itp., a gdy rozerwiemy kartonik (delikatnie, ma się rozumieć) ujrzymy „Mini poradnik”, czyli mały informator dotyczący skóry mężczyzn (mam zastrzeżenia do bardzo autorytatywnego stwierdzenia, że „1/3 skóry pokrywa zarost usuwany w czasie golenia”. Sorry, Tołpa, mnie na balsam po goleniu nie naciągniecie :P) i ofertę producenta dla mężczyzn. 

Oprócz samego kremu w środku znajdziemy jeszcze trzy próbki (balsam przeciw podrażnieniom, nawilżający balsam po goleniu i żel do mycia twarzy), co jest zawsze bardzo miłym gestem. Podsumowując, opakowanie jest poręczne, estetyczne i odpowiednio „męskie”.


Co do składu, jak już wspominałem przy okazji wcześniejszych recenzji, nie jestem specjalistą, pozwolę sobie zacytować zdanie fachowca, czyli kascyska: „piękny” (chyba nie trzeba już wiele dodawać ;) ) i zacytować producenta. Tołpa gwarantuje zero procent: alergenów, sztucznych barwników, PEG-ów, donorów formaldehydu, sylikonów i oleju parafinowego (tej parafiny może trochę szkoda. Dlaczego? O tym póżniej).  Wiemy czego krem nie ma, rzućmy zatem okiem na to, co ma. Ekstrakt z kory cynamonowca, cynk PCA i – uwaga zaskoczenie – torf Tołpa.

Od Kascyska: Znajdziemy w tym kremie jednak kopolimer oraz parabeny.

Do kremów matujących zawsze podchodzę z pewną nieufnością. Mimo że minęło już parę lat, to pamiętam doskonale niesławny krem matujący Garniera, który  może i matował, ale źle się wchłaniał i zostawiał odrażające zielone gluty na linii żuchwy, a o stosowaniu go gdy miałem zarost w ogóle mogłem zapomnieć. W przypadku recenzowanej Tołpy zrazu zaniepokoiła mnie tapioka (tapioca starch) na drugim miejscu w składzie, bo nie wiedziałem, jak krem zachowa się na newralgicznej linii skóra-broda, ale szybko okazało się, że nie ma z tym problemu.

Krem zgodnie z nazwą ma bardzo lekką kremowo-żelową konsystencję, delikatnie beżową barwę (panowie, bez obaw, nie działa jak krem BB :P), jest wydajny, łatwo się rozprowadza, dobrze się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Zapach ma bardzo subtelny: pachnie glinką z odrobiną cynamonu. 

Moja cera ma skłonność do przetłuszczania się i świecenia, ale jednocześnie ma też tendencję do przesuszeń. Jeżeli chodzi o matowanie, to recenzowany krem sprawdził się świetnie. Efekt był naprawdę widoczny. 

Gorzej natomiast było z nawilżaniem. Ostatnio moja pielęgnacja twarzy zrobiła się bardzo minimalistyczna: myję ją tylko wieczorem mydłem marki Barwa (mydło na bazie oleju palmowego), tonizuję tonikiem ogórkowym Ziai i kremuję, a z rana jedynie odświeżam ją tonikiem. Przy takim modelu pielęgnacyjnym krem Tołpy nie sprawdził się przede wszystkim dlatego, ponieważ nie potrafił zapewnić odpowiedniego poziomu nawilżenia. Pojawiły się nieprzyjemne suche skórki w okolicy nosa i uczucie ściągnięcia. Sądzę, że Tołpa stanowiłaby dobry tandem z recenzowanym wcześniej kremem Isana men: matujący na dzień, Isana na noc.

Na koniec chciałbym opisać jedną ciekawą właściwość recenzowanego specyfiku. Stosowany punktowo na drobne niedoskonałości (grudki, zaskórniki) bardzo szybko je wysusza i goi, często wystarcza mu na to jedna noc. Może to zasługa zawartości cynku w składzie?

Dla mnie krem Tołpa Dermo Men 20+ to ciekawa propozycja wśród kosmetyków matujących. W moim przypadku nie do końca się sprawdził, ale sądzę, że znajdą się osoby, którym pomoże :).

loading...

Komentarze

  1. Niestety, kremy Tołpy maja wspaniałe składy i bardzo mizerne działanie. Co jakiś czas się nabieram na te ich śliczne opakowania i skład, po czym w połowie tubki wyrzucam krem, bo absolutnie nic nie robi. Tajemnicą kosmosu pozostaje dla mnie jak przy takich składach mogą tak bardzo nie działać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że takie historie stają się Twoim udziałem -.-

      Usuń
    2. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z produktami Tołpy, ale ich niebieski płyn micelarny wyprodukowany dla Biedronki jest całkiem niezły :)

      Usuń
  2. Najbardziej w całej recenzji zaintrygowała mnie wzmianka o parafinie- czy autor recenzji żałuje, że nie ma jej w składzie, czy źle zrozumiałam? Chętnie dowiem się więcej o stanowisku autora recenzji w sprawie parafiny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, żałuję, że krem nie ma chociażby odrobiny parafiny. Wiem, że parafina stała się ostatnio tematem kontrowersyjnym, ale ja mogę mówić jedynie za siebie. Mam skórę wybitnie parafinolubną i mnie ona nie szkodzi. Zauważyłem także, że kremy z jej dodatkiem dłużej i skuteczniej nawilżają moją skórę. Sam przez długi czas dodawałem do kremów Alterry odrobinę innego kremu opartego o parafinę i efekty były bardzo dobre. Są to jednakże tylko moje osobiste doświadczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odnośnie parafiny - ja mam skórę atopową i parafinę (bez dodatków) leję do kąpieli - cudo, pięknie wygładza, nawilża i świetnie radzi sobie z moimi podrażnieniami :)
    Kosmetyki do włosów na parafinie również uwielbiam.
    Nie każdy musi się od niej trzymać z daleka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wielbię parafinę na skórze ciała, ale od twarzy - z daleka, powoduje wysyp ;)

      Usuń
  5. U mojego Lubego się nie sprawdzi, muszę dalej szukać czegoś nawilżającego, a potem siłą wymazać mu twarz ;)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. A jak z kosmetycznego punktu widzenia - faceci mają dużo inne zapotrzebowania na krem? W sensie czy rzeczywiście serie dla mężczyzn zrobią więcej dobrego niż te bez konkretnego rozróżnienia dla jakiej płci, czy to tylko chwyt marketingowy?

    Ja przez długi czas bawiłem się w półprodukty (kwas HA + oleje), ale się nie sprawdzało - nawet kropla oleju nieraz to było za dużo i mnie zapychało.
    Kilka miesięcy temu skończyłem kurację kwasową i obecnie kończę krem przeciwtrądzikowy z Mazideł (nawet niezły, choć suchych policzków nie nawilża).
    No i teraz zastanawiam się, czy nie kupić czegoś z serii typowo "for men".

    Cera mieszana ze skłonnością do zapychania w strefie T (szczególnie tuż nad górną wargą), choć w najgorszym przypadku są to ze 2-4 wypryski. Przed kuracją kwasami było dużo gorzej i zdarzały się duże grudy. Jednak było to dawno i planuję kurację, tym razem kw. azelainowym.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skóra męska różni się od kobiecej - ta pierwsza potrzebuje zwykle wyższych stężeń substancji aktywnych ze względu na swoją grubość. Kij z tym, że producenci czasami przesadzają (np. z mocą produktów myjących).

      Przydałby Ci się w miarę lekki krem nawilżający, niekoniecznie z serii MED (chociaż Bielenda i Soraya wypuściły ładne składowo linie męskie ;)).

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź! :)

      A mogłabyś, proszę, wskazać które dokładnie te kremy z Bielendy i/lub Soraya?
      Pogooglałem trochę i z Soraya są z serii Men Adventure (i są różne 20+, 30+, 40+) - 20+ nie mogę znaleźć nigdzie składu, a przy 30+ jest już olej awokado i masło shea (co prawda daleko) - niby mało komedogenne, ale dość "ciężkie".
      Co do Bielendy - "3-Day-Comfort" ma alkohol denat.; "Super Mat" wydaje się chyba dość spoko; "Extra Energy" ma olej z awokado, ale za pantenolem, więc chyba dość malutko. Oba ostatnie kremy mają Caprylic/Capric Triglyceride, a gdzieś chyba pisałaś, że trójglicerydy by Cię pozapychały.
      Ale, ale - zauważyłem, że od sierpnia będą jakieś nowe kremy z Bielendy z serii "Only for Man" (dokładnie "Bamboo Detox" i "Hydra Force") - ciekaw jestem, co tam siedzi w środku. Na ich stronie nie znalazłem informacji, wpadłem na nie, szukając składów na stronie Rossmanna.

      Usuń
    3. Pytanie - czy na Ciebie zemulgowane oleje działają komedogennie? U mnie takie właśnie nie robią krzywdy ;) I chodziło mi o tą Sorayę 30+ i Bielendy: Super Mat i Extra Energy ;).

      Mnie trójglicerydy zapychają, ale wiesz, że u Ciebie też tak jest? Potencjalnie wszystko może zapchać, a efekt zależy od danej skóry. Tej najnowszej serii Bielendy jeszcze nie widziałam ;)

      Usuń

Prześlij komentarz