Problemy włosowe XIII: Analiza pierwiastkowa włosów w celach diagnostycznych - hit czy kit?



Sam temat analizy pierwiastkowej włosów nie był mi obcy - część mojego naukowego życia związana była z analityką chemiczną i wtedy właśnie miałam pierwszy kontakt z tym zagadnieniem. Dotyczyło ono jednak oznaczania konkretnych substancji (zwykle narkotyków bądź toksyn - któż nie słyszał o poszukiwaniu śladów arszeniku we włosach Napoleona), natomiast nie spotkałam się z jego wykorzystaniem w celach diagnostycznych. Z racji, że sama nie uważam się za specjalistę od toksykologii - poprosiłam o pomoc mojego przyjaciela Pana z Całką, dzięki któremu uzyskałam lwią część informacji potrzebnych do dzisiejszego posta (za co należą mu się gorące brawa i podziękowania :)) i który w każdym momencie pracy nad nim służył mi radą oraz pomocą.

Włosy stanowią obiekt zainteresowań toksykologów i chemików sądowych. Dlaczego? Stanowią bardzo dobry materiał do badania trucizn, szczególnie metalicznych (np. tal, rtęć, arsen, ołów, kadm). Włos, jak wiadomo, rośnie w czasie, dzięki czemu wykorzystując jego segmentowanie (cięcie na odcinki i ich łączenie z odpowiednim okresem w przeszłości) możemy badać spożycie narkotyków w przeszłości nawet, jeśli np. od miesiąca dana osoba jest "czysta". 

Badania włosów mogą dać także odpowiedź na pytanie, czy dana osoba pali, czy też tylko przebywa w otoczeniu palaczy (palący mają kotyninę we włosach, niepalący - nie), czy paliła heroinę, czy jedynie przebywała wśród palących... 

Włosy to także doskonały materiał do badania stężenia alkoholu po śmierci - w krwi denata jego stężenie może wynosić np. 1 promil, co wcale nie oznacza, że zmarły wypił cokolwiek wyskokowego przed śmiercią: etanol jest produktem w reakcjach rozkładu mających początek tuż po zgonie. Jako ciekawostkę mogę podać, że w alkohologii sądowej wykorzystuje się także maź stawową i ciało szkliste oka.

Przenieśmy się jednak z zagadnień toksykologicznych do analizy pierwiastkowych włosa, które mają być podstawą ustalania profilu metabolicznego oraz stanu odżywienia organizmu i wykorzystania poszczególnych pierwiastków w ustroju. Organizm utrzymuje homeostazę(równowagę), czego odzwierciedleniem jest ustalenie równowagi pomiędzy stężeniami różnorakich substancji we krwi oraz tkankach. Tutaj dodam ważny aspekt - równowaga stężeń substancji między krwią a tkankami dotyczy tkanek żywych, a jak wiadomo - włosy czy paznokcie są martwe...

Z racji tego, że włos rośnie, w wyniku jego analizy otrzymujemy wynik uśredniony - w zależności od "długości" próbki będzie to suma danej substancji w materiale z np. tygodnia, miesiąca, roku. Poza tym szybkość wzrostu włosa (stosunkowo niewielka) nijak ma się do szybkości zmian zachodzących w organizmie na skutek różnych czynników (diety, zmiany klimatu, infekcji, stresu...).

Chemicy i toksykolodzy oczywiście próbowali znaleźć związek między zawartością pewnych substancji we włosach a występowaniem chorób, niedoborów i innych niepokojących objawów (czyli takiego związku, jaki przed laty określili badacze względem krwi, czego wynikiem jest obecnie chociażby badanie morfologiczne z podanymi normami). Wyniki uzyskane w ten sposób nie były jednak zadowalające - jedynie dla dużych grup badanych (i dodatkowo nachodzących na siebie) otrzymano w miarę sensowne zestawienia. 

Spore wątpliwości budzi także sama procedura badania.  Metody ICP-MS i ICP-OES (dla ciekawych: pierwsza metoda wykorzystuje wzbudzenie w plaźmie indukcyjnie sprzężonej z detektorem mas, druga wykorzystuje także wzbudzenie w plaźmie, ale sprzężonej indukcyjnie ze spektrometrem emisyjnym) wykorzystywane w analizie pierwiastkowej włosów są technikami skomplikowanymi. Wymagają odpowiedniego przygotowania próbki (próbki bywają "wysyłane w świat" w celu analizy - sytuacja ta budzi niepokój dotyczący tego, czy próbki w czasie podróży będą miały zapewnione odpowiednie warunki przechowywania), wzorcowania(czyli znalezienia zależności między sygnałem detektora a stężeniem danej substancji w próbce; konieczne jest przygotowanie serii roztworów zawierających dokładnie określone stężenie oznaczanej substancji) oraz usuwania interferencji (włos jest próbką złożoną, czyli składa się z wielu substancji - jedne mogą "ukrywać", maskować obecność innych i detektor nie jest w stanie ich wykryć bądź też fałszować wartość stężenia danej substancji).

Metody te charakteryzują się szeroką rozpiętością granic wykrywalności dla różnych pierwiastków, co dodatkowo utrudnia analizę. Granica wykrywalności to takie stężenie substancji, poniżej którego niemożliwe jest wykrycie jej w danej próbce z założonym prawdopodobieństwem (wyniki nie są odpowiednio dokładne i precyzyjne). 
Przykład (tym razem nieżyciowy): wyobraźmy sobie, że granica wykrywalności dla magnezu wynosi 1 mg/L, a dla wapnia - 100 mg/L. Ciężko oznaczyć je równocześnie, ponieważ z dużym prawdopodobieństwem w próbce jednego będzie za dużo, a drugiego - za mało, by otrzymać dokładne i precyzyjne wyniki.

Dodatkowo nie istnieją żadne określone i zatwierdzone normy, które umożliwiałyby interpretację uzyskanych wyników (tak jak jest w przypadku wspomnianej wcześniej morfologii).

Niektóre laboratoria świadczące tego typu usługi są laboratoriami tylko z nazwy - próbki wysyłają w świat i właściwie nie mają kontroli nad jakością przeprowadzonej analizy. 
Analizy z wykorzystaniem metod ICP-MS i ICP-OES wymagają bardzo wykwalifikowanego personelu oraz bardzo dobrze opracowanej i zwalidowanej (zoptymalizowanej - czyli z określonymi parametrami) metody. Ciężko o gwarancję, że komercyjne laboratoria analiz włosów zapewniają tak wysoki poziom usług. 
Zwykłe, pospolite laboratoria analityki medycznej (miejsca, gdzie robimy sobie podstawowe badania) przechodzą obowiązkowo kontrole jakości i audyty, a także mogą starać się o certyfikat ISO, a czy tak jest w przypadku laboratoriów analiz włosów do celów diagnostyczno-metabolicznych - nie wiadomo.

Podsumowując: analiza pierwiastkowa włosów w celu określenia profilu metabolicznego, stanu odżywienia organizmu oraz wykorzystania pewnych substancji przez organizm jest badaniem wątpliwym zarówno na poziomie samej idei, jak i wykonania - nie powinna stanowić więc decydującej formy diagnostyki. 

Naszym celem nie jest zdyskredytowanie analizy pierwiastkowej włosa, ale obiektywne przedstawienie wszystkich uzasadnionych wątpliwości co do jej zastosowania jako metody diagnostycznej.

Jaki jest Wasz stosunek do tego badania? Budzi Wasze zainteresowanie?

Komentarze

  1. Dziękuję za ten post, jest niezwykle ciekawy i daje dużo do myślenia. Przenosi troszkę nas laików do laboratorium. ;D
    Zastanawiam się od dawna, czy nie poddać się temu badaniu. Miałam wiele wątpliwości, mimo mojej niewiedzy z zakresu chemii było dla mnie czymś podejrzanym, że potrafią określić to wszystko z martwej części włosów, w której na mój rozum nie mogą być odzwierciedlone potrzeby i obecne "cechy" organizmu, w którym codziennie zachodzi tyle procesów i zmian... Z drugiej jednak strony, są osoby, którym ta analiza w jakis sposob pomogła...
    Jeszcze raz dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;)

      Uważam, że kompleksowe przebadanie się "z krwi" da Ci więcej pożytku, i prawdopodobnie będzie tańsze ;)

      Usuń
    2. Badanie krwi i analiza włosów dają zupełnie inne odpowiedzi. Z krwi można wyczytać to w jakim stanie aktualnie znajduje się nasz organizm. Wyniki te pokazują zmiany krótkoterminowe. Oznacza to, że np. po zjedzeniu obiadu, skład krwi będzie się różnił niż przed spożyciem tego posiłku (dlatego też analizę robi się na czczo). Natomiast analiza włosów, daje wyniki długoterminowe np. wpływ narażenia na metale ciężkie w miejscu zamieszkania. Jeśli komuś wychodzą dobre badania krwi a nadal coś u siebie podejrzewa, to wtedy analiza włosów może okazać się pomocna. Analiza włosów nie jest analizą alternatywną, a komplementarną dla analizy krwi czy moczu.

      Usuń
  2. Pantene teraz organizuje taki test włosów. Widziałam gotową analizę w postaci takiej dość obszernej "książeczki" jednej z pań, która temu testowi się poddała. Bardzo ciekawa sprawa. Ja niestety mam włosy farbowane i za krótkie żeby oddać próbkę bo powiem szczerze że całkiem sporo wycinają włosów do tej analizy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam, mnie to badanie w kontekście diagnostyki stanu organizmu w ogóle nie kręci ;)

      Usuń
    2. Wycinają tylko 0,2 - 0,3g, a to jest ok łyżki stołowej:)

      Usuń
  3. Również kiedyś zastanawiałam się nad tego typu badaniem, ale w końcu wymiękłam. Bardzo przydatny post :) Świetnie to wszystko opisałaś.

    Przy okazji zapraszam do siebie na rozdanie :) Można wygrać szczotkę Tangle Teezer Salon Elite w wybranym przez siebie kolorze! Link - http://wszystkozafreeee.blogspot.com/2014/02/rozdanie-wygraj-szczotke-tangle-teezer.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) A włosów nie czeszę od lat, nie skorzystam więc xD

      Usuń
  4. Dla mnie to ściema. Podobnie jak biorezonanse wykrywające robaki i inne dziwadła:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy czytaniu Twojego posta szczery żal mi tyłek ściskał że studiuję kosmetologię a nie chociażby chemię kosmetyczną, bo na moim kierunku chemia jest na poziomie gimnazjum + podstawy z liceum.
    Na taką analizę nie poszłabym chociażby ze względu na dużą ilość włosów jakie trzeba by wyciąć ( dobra, podobno mogą być łonowe =P) i wysoką cenę. Głębiej się nad tematem nigdy nie zastanawiałam. Ale o takim badaniu myślałam raczej jak o kaprysie niż o badaniu które ma mi dać konkretne wyniki. Nigdy nie uważałam go za miarodajne w takim stopniu, żeby tylko na nim się opierać. Raczej potraktowałabym je jako badanie dodatkowe, uzupełniające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety już wiem, na jakim poziomie jest chemia na Twoim kierunku i sama nad tym boleję, kosmetologom przydałyby się dużo konkretniejsze podstawy, bo (nie bierz tego do siebie) wielu z nich potrafi strzelać takie gafy, które podstawy chemii czy fizyki podważają...

      Made my day z tymi włosami :P

      Usuń
  6. Dobrze, że opisałaś jak to faktycznie wygląda. Od początku przypuszczałam, że to nie dokońca jest tak fantastyczną sprawą, jak to opisują niektóre blogerki. Mój narzeczony - lekarz, ma podobną opinię do Twojej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrów swojego narzeczonego, już go lubię :D

      Usuń
  7. Jakoś nigdy mnie ta analiza nie przekonywała, czyli chyba mam nosa do takich nowinek. Za to myślę, że ciekawie byłoby miec możliwośc obejrzec pod mikroskopem swoje włosy tak jak Czarownicująca. Przynajmniej mogłabym zobaczyc jaka jest różnica między wypielęgnowaną przeze mnie częścią włosów, a tymi pamiętającymi jeszcze rozjaśnianie i brak pielęgnacji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy post! Niedawno czytałam relację pewnej blogerki z analizy pierwiastkowej włosów, która zachwalała badanie, bo rzekomo ukazuje stan organizmu, jego wszelkie niedobory. Zniechęca mnie koszt tego badania to ok.300 zł, więc w sumie nie wiem czy bym się na nie zdecydowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam, z ukazywaniem stanu organizmu i niedoborów to badanie niewiele ma wspólnego...

      Usuń
  9. Generalnie ja się zastanawiałam, ale wciąż się waham...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym wydać te pieniądze na komplet badań w zwykłym laboratorium ;)

      Usuń
  10. ja uważam mimo wszystko, że to całkiem sensowne badanie - ale może jednak zmienie swoje zdanie po przedmiocie związanym z sądownictwem : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, podaj mi swoje argumenty za sensownością - chętnie poznam opinię "drugiej strony" ;)

      Usuń
  11. No proszę, rzuciłaś zupełnie nowe światło na sprawę. Nie sądziłam, że badanie nie ma zbyt wiarygodnych źródeł. Barrrdzo ciekawy post, świetnie, że o tym napisałaś, bo do tej pory podchodziłam dosyć bezkrytycznie do analizy pierwiastkowej włosów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej Kasiu. Mam pytanie, które mnie trapi. A mianowicie, od jakiegoś czasu czaiłam się na odżywki typu Revitalash, Xlash, które "wypędzają rzęsy". Jak wiadomo, Revitalash ma w składzie bimatoporost, więc bałam się go stosować. Szukałam więc czegoś co działa, a jednocześnie nie zawiera tego składnika. Trafiłam na Xlash i Realash. Skusiłam się na Realash, chociaż Xlash także podobno bimatoporostu nie posiada. I teraz do sedna-Każdy kosmetyk ma mieć na opakowaniu bądź w ulotce wypisane INCI, prawda? A zarówno realash jak i xlash nie mają tego napisu, jest dołączona ulotka i na niej jest napis "SKładniki" po czym jest wymieniony skład, bardzo ubogi zresztą (dlatego dziwi mnie to, że działa:P). A zatem-czy jest róznica między "INCI", a "Składniki"?Czy to jest to samo? Boję się, że jeżeli na opakowaniu nie ma wymienoonego składu po słowie "INCI", a jedynie po słowie "Składniki", to że ta odżywka też zawiera bimatoporost, a producent użył jakiejś luki prawnej, żeby zataić zawartość tego składniki.

    Bardzo proszę o opinię, co o tym sądzisz? Czy zataianie składników jest możliwe?

    Pozdrawaim i bardzo proszę o odpowiedz, bo niezmiernie mnie to trapi, a nie bardzo mam z kim to skonsultowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skład nie musi być długi, by działać. Ani z jedną, ani z drugą odżywką nie miałam przyjemności, ale jeśli mi wstawisz te "składniki", to będę w stanie sprawdzić, czy to pełne INCI.

      I tak, na każdym kosmetyku nie będącym wyrobem medycznym powinno być INCI, ale czasem są Składniki...

      P.S. QuickMax z Lux Style nie ma Bimatoprostu, miałam okazję próbować ;)

      Usuń
    2. No właśnie, powinno być INCI, więc te składniki mi po prostu śmierdzą stąd podejrzenia i prośba o pomoc:D...

      Oto skład: Purified water, Sodium Chloride, Citric Acid,Disodium Posphate, Cellulose GUm.

      Usuń
    3. Kasiu, mam nadzieję, ze nie zapomniesz, żeby mi odpowiedzieć;):*

      Usuń
    4. To wygląda jak INCI, ale jeśli nim jest, to ta odżywka "strzału nie jest warta" - woda, chlorek sodu (sól kuchenna), regulator pH i jego stabilizator oraz celuloza.

      Nie ma tutaj nic, co zadziałałoby odżywczo ^^

      Usuń
    5. Z tym, że sama ją stosuję i...działa. Blogerka kosmetykibeztajemnic też stosowała i też miała efekty. Także jak sama widzisz, coś tu śmierdzi. Myślisz, że to możliwe, iż nawalili bimatoporostu i celowo nieujeli go w składzie?

      Usuń
    6. O, oto fragment z posta kosmetykibeztajemnic:
      Miesiąc temu (klik) w moje ręce trafiła odżywka do rzęs, pierwsza z jaką w ogóle miałam do czynienia.
      Trochę się obawiałam skutków ubocznych, o których wiele się naczytałam, kiedy jednak zobaczyłam
      skład REALASH odetchnęłam z ulgą, nie dojrzałam tam nic co by mi osłabiło rzęsy czy też odbarwiło
      tęczówkę. Mało tego. Lekko się nawet zdziwiłam, pytając sama siebie „z czym do rzęs, no z czym?”,
      bo skład, który możecie zobaczyć na dole, oszałamiająco długi nie jest. Zapewniono mnie, że oprócz widocznych składników znajdziemy tam jeszcze: kompleks witaminowy zawierający wit. B12 oraz
      naturalne ekstrakty roślinne - ekstrakt z ogórka, kwas punikowy (Omega-5), zielona herbata
      Camelia Sinesis oraz ekstrakt z pestek dyni Cucurbita Pepo.


      Więc zapewniają, że odżywka ma dodatkowe składniki, a nie ma ich w składzie? No jak tak może być:P? Nie podoba mi się to:P

      Usuń
    7. Jeśli to to działa, to musi mieć dodatkowe składniki, a to, co jest podane, nie jest składem INCI. Może udało im się zarejestrować swoje serum jako wyrób medyczny (wtedy nie ma konieczności podawania składu) i dlatego mogą kombinować?

      Szczerze? Omijałabym ją szerokim łukiem. A tak swoją drogą jakbym ją zaaplikowała u siebie to do tygodnia wiedziałabym, czy ma bimatoprost - jestem na niego konkretnie uczulona xD.

      Aż dziwne, że Angel stosowała kosmetyk bez pełnego INCI ^^

      Usuń
  13. To jest właśnie post/artykuł któy chciałam przeczytać już od dłuższego czasu, bo bardzo mnie ten temat interesował.Podziękuj Panu, który Ci pomógł, a i Tobie podziękowania się należą, kawał dobrej roboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całka na pewno sam te podziękowania przeczytał, a i ja dziękuję w imieniu swoim i Jego ;)

      Usuń
  14. Dzięki za ten wpis. Ja się kiedyś zapaliłam, ale poźniej trochę poczytałam o tym, porozmawiałam z lekarzami i mam podobne zdanie - badanie mocno wątpliwe, brak norm itd. Niestety dużo jest osób, które dają się nabrać i wydają kupę kasy, bo trochę to kosztuje, całkiem niepotrzebnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Uff! Co za porcja informacji... jesteś cudowna, i Twój blog też! :-)
    Dotąd słyszałam same pochlebne opinie o analizie pierwiastkowej włosów - choć, fakt, były to opinie niepotwierdzone dowodami, jedynie "och, ach, to takie fajne". A przecież żeby świadomie zdecydować, jaki chcę mieć do czegoś stosunek, muszę wiedzieć coś więcej niż takie "och, ach"... Cieszę się, że jest miejsce, gdzie pojawiają się tak kompetentne wypowiedzi. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i oczywiście brawa i podziękowania dla Pana z Całką! Niech mu Bóg we włosach wynagrodzi. :D

      Usuń
    2. Dziekuje :) Wspolpraca z Kasia to dla mnie zaszczyt i przyjemnosc.

      Usuń
    3. A dla mnie współpraca z Całką to najlepsze, co mnie spotkało ;)

      Dzięki Wiolu, Twoje słowa dużo dla mnie znaczą :*

      Usuń
  16. Czy żel facelle zmyje dimethicone? Bo chcę kupić maskę która go zawiera, a po odżywcze z gliss kura pojawił się tłusty przyklap po paru myciach i nie wiem czy to dimethicone czy drugi filtroformer się nadbudował

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W teorii zmyje, pytanie, czy to problem tylko z filmformerami czy nie np. ze spadającą niskoporowatością.

      Usuń
    2. Nie, poza tym jednorazowym wypadkiem domywa dalej bez zarzutów, chociaż po 0,5 roku olejowania i cudowania fajnie by było :)

      Usuń
  17. szkoda kasy na takie niepewne wynalazki....

    OdpowiedzUsuń
  18. 1) Analiza włosów nie jest nowinką, bo jest stosowana jest od kilkudziesięciu dobrych lat.
    2) Włosy są tkaną martwą, ale wszelkie związki i pierwiastki dostają się do cebulek włosa z krwią, a specyficzna budowa włosa (cysteina i jej właściwości chelatujące) pozwalają na bardzo silne wiązanie metali w ich strukturze - stąd pierwiastki i związki we włosach.
    3) Nawet jeśli włosy są bardzo długie, to analizuje się jedynie pierwsze 2-3cm, które odpowiadają ostatnim 2 miesiącom życia
    4) Analiza włosów, daje wyniki długoterminowe nie jest więc analizą alternatywną dla krwi, daje zupełnie inne odpowiedzi.
    5) Włosy mogą być bez problemu transportowane i nie zmienia to ich składu chemicznego. A osoba, która obsługuje aparaturę typu ICP musi być osoba wykwalifikowaną i wtedy zna wszystkie czyhające na nią pułapki (np. opisane przez Ciebie interferencje).

    No i na koniec to prawda, że "analiza włosów nie powinna stanowić więc decydującej formy diagnostyki", tak jak już pisałam, jest ona metodą dającą zupełnie inne odpowiedzi. Także, nie ma co nawet porównywać jej z innymi analizami. Jednak z własnego doświadczenia, a zajmuję się właśnie tą tematyką, analizę włosów jak najbardziej polecam. I polecam również poczytanie artykułów naukowych na ten temat, bo tam większość odpowiedzi jest;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimku, napisałaś mniej więcej to samo, co ja w pierwszych czterech punktach, tylko innymi słowami ;)

      5) A co w przypadku, gdy "laboratorium" wysyła materiał w świat (bo i o tym można się dowiedzieć u samego źródła, czyli firm wykonujących takie analizy)? Wtedy moim prywatnym zdaniem taka pewność właściwego wykonania analizy jest sporo mniejsza.

      Usuń
  19. Dobrze napisane ale delikatnie mój asystent z toxyków po prostu wyśmiał taką analizę włosów jako wynik mówiący o stanie zdrowia. Pozdrawiam A.
    Lubię to że piszesz tak konkretnie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz