Modyfikacje: pseudo - domowe - Encanto.
Korzystając z inspiracji Czarownicującej na temat protein postanowiłam się pobawić - człowiek ma wakacje, czas i pół lodówki półproduktów, to szaleje :P (btw mój kolega ostatnio pytał, ile razy zrobiłam już sobie krzywdę kombinacjami jakimikolwiek :P).
Jestem po trzech próbach z racji tego, że przez upał i konieczność wychodzenia do ludzi w ostatnim czasie myję włosy codziennie, ewentualnie co dwa dni.
W żelatynie jest kolagen - proteina wielkocząsteczkowa. Moje włosy proteiny lubią - dziesiąty miesiąc łatam im je prawie co mycie, i nie widziałam przeproteinowania na własne oczy (a może powinnam napisać - na własne włosy? :P) - nie licząc kilku dość nierozważnych i zrobionych na ślepo eksperymentów przed kompleksową pielęgnacją (chociaż na dobrą sprawę nie wiem dziś, czy to było przeproteinowanie, czy lekkie przypalenie włosów pH?).
Jednak moją musthave'ową proteiną była, jest i pewnie będzie keratyna - cząsteczka znakomicie mniejsza od żelatynowego kolagenu, zdolna wniknąć w nasz kochany włos.
Kombinacje wynikły też z tego, że nie trzymam odżywek do spłukiwania dłużej niż 5 minut z obawy przed przychlastem - a krótki kontakt z keratyną to nie to samo dla moich włosów.
Za pierwszym razem zrobiłam mieszankę znaną jako keratynowe cudo by Syrenka:
5 ml keratyny + 5 ml humektantów(namieszałam pantenolu, gliceryny, hydromanilu i wyciągu z aloesu 10x zatężonego) + 10 ml wody
Za drugim razem:
30 kropel keratyny + 3 krople pantenolu + pół łyżeczki hydromanilu + 10 kropel wyciągu z aloesu zatężonego 10 x) + łyżeczka oleju winogronowego + 15 ml wody
Za trzecim razem:
30 kropel keratyny + łyżeczka oleju winogronowego + 10 kropli gliceryny + 15 ml wody.
Ilości płynu, jakie otrzymałam bezproblemowo wystarczyły do dokładnego i porządnego zwilżenia kłaczków. Potem wysuszyłam włosy suszarką w każdym przypadku ( kolega twierdzi, że skoro włosów po myciu nie suszę to musiałam jakieś inne zastosowanie dla urządzenia znaleźć xD).
Suche włosy z preparatem są strasznie klejące (w pierwszej opcji najbardziej - uwaga na ciuchy i ręcznik;)) i sztywne, ale nie jakoś strasznie.
Włosy umyłam żelem do higieny intymnej Facelle, nałożyłam odżywkę do spłukiwania bez protein(Bingo Spa drożdżowa i glinka Ghassoul), spłukałam i nałożyłam odżywkę bez spłukiwania Joanna Naturia z lnem i rumiankiem oraz wystylizowałam - czyli standard.
Włosy po pierwszej mieszance chwyciły strasznie mocny skręt, tylko loczki były drobne i niezbyt gładkie - to puch made by me, bo moich niskoporów chyba bardziej spuszyć chwilowo się nie da :P Tylko że na dworze chwycił mnie deszcz - prawdopodobnie to jest winowajca mojego niepełnego zadowolenia z zabiegu.
Podrapałam się potem za uchem w celu wspomożenia myślenia i walnęłam w czoło za głupotę - przecie proteiny potrzebują emolientów = oleju!
Jak widać w dwóch kolejnych mieszankach olej już jest xD
Dorobiłam się efektu zgoła innego: włosy są strasznie gładkie i lekko bardziej skręcone. Poza tym są wręcz utrwalone - zbyt spokojnie nie śpię w nocy, a fryz trzyma się bez poprawek.
Włosy mam zdrowe, więc ciężko mówić o jakiejś regeneracji w moim przypadku - ale keratyna "wnika" - sporo dobrego zdziałać może.
Poza tym uzyskałam chyba największy blask włosów jak do tej pory - kręcone często mają z tym problem.
Oczywiście oprócz dobra: włosy można przeproteinować/włosy keratyny mogą nie lubić/możemy wynieść naproteinowane włosy na suchą lub wilgotną pogodę, i otrzymamy lwią, spuszoną grzywę.
Efekt u mnie trzyma się 4 mycia: 3 x słabszy szampon/żel, potem Barwa: po tej ostatniej nie ma już śladu wizualnego po keratynie. Co nie oznacza, że polecam zabieg z taką częstotliwością: moje kudły są zakochane w proteinach bardzo, a czy Wasze też - same musicie sprawdzić ;) + porządnie oczyszczam włosy - gdy tego nie zrobię obciążenie jest murowane. W międzyczasie nie używałam niczego innego z proteinami, by nie przesadzić.
Same mieszanki zalatują zapachem keratyny - czyli jak dla mnie typową zupową maggą, mi ten zapach nie przeszkadza.
Przejeżdżania prostownicą po namoczonych mieszanką keratynową włosach nie polecam :P
Temperatura 150-200 stopni Celsjusza w połączeniu z parującą i wrzącą wodą powinna nam nasunąć odpowiednie skojarzenia.
Pytanie, czy można bez suszarki - a pewnie, że można! Proteinowy psikacz solo czy pod olej zostawiony na włosach bez grzania też zadziała - na moich kudłach słabiej, bo potrzebują chyba temperatury, by odchylić swe łuski domknięte i pozwolić wniknąć tego typu dobrociom.
Te dwa zdjęcia widziałyście już -bez keratyny na ciepło:
A tu zdjęcia świeżutkie, po zabawie ostatnią mieszanką - przepraszam, tryb samorobienia zdjęć mam nie do końca opanowany :P Wszystkie zdjęcia są bezlampowe i dla lepszego porównania zrobione w tym samym miejscu.
Nie wiem, czy różnicę widać, ale ja ją czuję ;) W skrócie to większy blask, uporządkowanie i wygładzenie loków.
Poza tym - na suszenie żelatyny dłużej mi schodzi, chociaż fenomenu tego nie ogarnęłam.
Keratyna kosztuje około 4 zł za 15 ml, co wystarczy na 3-6 zabiegów, zależy od mieszanki.
Uwaga:keratyna, chociaż też proteiną jest, działa na innej zasadzie niż kolagen, bo jest dużo mniejsza. To, że żelatyna komuś służy nie oznacza, że i po keratynie będzie miał wow - i odwrotnie. Ale jedno drugiego nie wyklucza ;)
P.S. I suszarka na coś się w końcu przydaje xD
Jestem po trzech próbach z racji tego, że przez upał i konieczność wychodzenia do ludzi w ostatnim czasie myję włosy codziennie, ewentualnie co dwa dni.
W żelatynie jest kolagen - proteina wielkocząsteczkowa. Moje włosy proteiny lubią - dziesiąty miesiąc łatam im je prawie co mycie, i nie widziałam przeproteinowania na własne oczy (a może powinnam napisać - na własne włosy? :P) - nie licząc kilku dość nierozważnych i zrobionych na ślepo eksperymentów przed kompleksową pielęgnacją (chociaż na dobrą sprawę nie wiem dziś, czy to było przeproteinowanie, czy lekkie przypalenie włosów pH?).
Jednak moją musthave'ową proteiną była, jest i pewnie będzie keratyna - cząsteczka znakomicie mniejsza od żelatynowego kolagenu, zdolna wniknąć w nasz kochany włos.
Kombinacje wynikły też z tego, że nie trzymam odżywek do spłukiwania dłużej niż 5 minut z obawy przed przychlastem - a krótki kontakt z keratyną to nie to samo dla moich włosów.
Za pierwszym razem zrobiłam mieszankę znaną jako keratynowe cudo by Syrenka:
5 ml keratyny + 5 ml humektantów(namieszałam pantenolu, gliceryny, hydromanilu i wyciągu z aloesu 10x zatężonego) + 10 ml wody
Za drugim razem:
30 kropel keratyny + 3 krople pantenolu + pół łyżeczki hydromanilu + 10 kropel wyciągu z aloesu zatężonego 10 x) + łyżeczka oleju winogronowego + 15 ml wody
Za trzecim razem:
30 kropel keratyny + łyżeczka oleju winogronowego + 10 kropli gliceryny + 15 ml wody.
Ilości płynu, jakie otrzymałam bezproblemowo wystarczyły do dokładnego i porządnego zwilżenia kłaczków. Potem wysuszyłam włosy suszarką w każdym przypadku ( kolega twierdzi, że skoro włosów po myciu nie suszę to musiałam jakieś inne zastosowanie dla urządzenia znaleźć xD).
Suche włosy z preparatem są strasznie klejące (w pierwszej opcji najbardziej - uwaga na ciuchy i ręcznik;)) i sztywne, ale nie jakoś strasznie.
Włosy umyłam żelem do higieny intymnej Facelle, nałożyłam odżywkę do spłukiwania bez protein(Bingo Spa drożdżowa i glinka Ghassoul), spłukałam i nałożyłam odżywkę bez spłukiwania Joanna Naturia z lnem i rumiankiem oraz wystylizowałam - czyli standard.
Włosy po pierwszej mieszance chwyciły strasznie mocny skręt, tylko loczki były drobne i niezbyt gładkie - to puch made by me, bo moich niskoporów chyba bardziej spuszyć chwilowo się nie da :P Tylko że na dworze chwycił mnie deszcz - prawdopodobnie to jest winowajca mojego niepełnego zadowolenia z zabiegu.
Podrapałam się potem za uchem w celu wspomożenia myślenia i walnęłam w czoło za głupotę - przecie proteiny potrzebują emolientów = oleju!
Jak widać w dwóch kolejnych mieszankach olej już jest xD
Dorobiłam się efektu zgoła innego: włosy są strasznie gładkie i lekko bardziej skręcone. Poza tym są wręcz utrwalone - zbyt spokojnie nie śpię w nocy, a fryz trzyma się bez poprawek.
Włosy mam zdrowe, więc ciężko mówić o jakiejś regeneracji w moim przypadku - ale keratyna "wnika" - sporo dobrego zdziałać może.
Poza tym uzyskałam chyba największy blask włosów jak do tej pory - kręcone często mają z tym problem.
Oczywiście oprócz dobra: włosy można przeproteinować/włosy keratyny mogą nie lubić/możemy wynieść naproteinowane włosy na suchą lub wilgotną pogodę, i otrzymamy lwią, spuszoną grzywę.
Efekt u mnie trzyma się 4 mycia: 3 x słabszy szampon/żel, potem Barwa: po tej ostatniej nie ma już śladu wizualnego po keratynie. Co nie oznacza, że polecam zabieg z taką częstotliwością: moje kudły są zakochane w proteinach bardzo, a czy Wasze też - same musicie sprawdzić ;) + porządnie oczyszczam włosy - gdy tego nie zrobię obciążenie jest murowane. W międzyczasie nie używałam niczego innego z proteinami, by nie przesadzić.
Same mieszanki zalatują zapachem keratyny - czyli jak dla mnie typową zupową maggą, mi ten zapach nie przeszkadza.
Przejeżdżania prostownicą po namoczonych mieszanką keratynową włosach nie polecam :P
Temperatura 150-200 stopni Celsjusza w połączeniu z parującą i wrzącą wodą powinna nam nasunąć odpowiednie skojarzenia.
Pytanie, czy można bez suszarki - a pewnie, że można! Proteinowy psikacz solo czy pod olej zostawiony na włosach bez grzania też zadziała - na moich kudłach słabiej, bo potrzebują chyba temperatury, by odchylić swe łuski domknięte i pozwolić wniknąć tego typu dobrociom.
Te dwa zdjęcia widziałyście już -bez keratyny na ciepło:
A tu zdjęcia świeżutkie, po zabawie ostatnią mieszanką - przepraszam, tryb samorobienia zdjęć mam nie do końca opanowany :P Wszystkie zdjęcia są bezlampowe i dla lepszego porównania zrobione w tym samym miejscu.
Nie wiem, czy różnicę widać, ale ja ją czuję ;) W skrócie to większy blask, uporządkowanie i wygładzenie loków.
Poza tym - na suszenie żelatyny dłużej mi schodzi, chociaż fenomenu tego nie ogarnęłam.
Keratyna kosztuje około 4 zł za 15 ml, co wystarczy na 3-6 zabiegów, zależy od mieszanki.
Uwaga:keratyna, chociaż też proteiną jest, działa na innej zasadzie niż kolagen, bo jest dużo mniejsza. To, że żelatyna komuś służy nie oznacza, że i po keratynie będzie miał wow - i odwrotnie. Ale jedno drugiego nie wyklucza ;)
P.S. I suszarka na coś się w końcu przydaje xD
Loczki są faktycznie ujarzmione lepiej :)
OdpowiedzUsuńO tak, różnica jest naprawdę duża. Piękne włosy!!!
OdpowiedzUsuńładny blask mają, widać różnicę;)
OdpowiedzUsuńWidać, widać włosy wydają się bardziej błyszczące i miększe; 0
OdpowiedzUsuńChyba będę dalej praktykować xD
UsuńŚwietny pomysł :) Moje wlosy nie lubią keratyny ale pewnie spróbuje ;d Widać jakie masz ługie włosy bo jeden loczek się rozprostował :D
OdpowiedzUsuńdługie*
UsuńMoje otoczenie się śmieje, że zawsze mam jeden taki, i za każdym razem w innym miejscu xD Uroki zakręcenia xD
UsuńMoże jak spróbujesz w ten sposób - suszarowo i przed myciem - to będzie inaczej? Ciekawam strasznie ;)
UsuńNie śmiem nie wypróbować :DD
UsuńDobra odpowiedź xD
Usuń:OOOOOO spróbowałam!
UsuńCzy Ty sprawdzasz moją cierpliwość?:P
UsuńJaa ? skąd że ! Kascysko I LOVE YOU ! :D (czyt. jestem zaaaachwycona efektem) A ja chciałam Keratyne w kosz wywalić :O
UsuńMe gusta kapusta :D
Usuńcały czas piszesz o tej suszarce, ja już swoją wyciągnęłam, ale cały czas jakoś mi z nią nie po drodze, muszę wreszcie się spiąć i wykonać suszarkowy manewr^^
OdpowiedzUsuńSuszarkę kupiłam jakieś 10 miechów temu, "normalnie" skorzystałam z niej może 2-3 razy :P
UsuńAle piękne loczki:)faktycznie dużo bardziej lśnią i błyszczą:)
OdpowiedzUsuńja widzę większy porządek w loczkach:)
OdpowiedzUsuńPiękne loczki :) Ja jak nakładałam żelatynę nie suszyłam włosów, a może warto? :)
OdpowiedzUsuńPochwałam kombinowanie w każdej postaci xD
Usuńwidać, że keratyna pomogła im znaleźć swoje miejsce :D wyglądają na mięciusie, są pięknie błyszczące
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńNo piękny blask! Jestem zakochana w Twoich loczkach!
OdpowiedzUsuńBlask fantastyczny! :)
OdpowiedzUsuńKeratyny nie kupię w aptece prawda? :(
OdpowiedzUsuńNiestety nie, ale na ZSK czy innym półproduktowym bez problemu ;)
UsuńDziękuję za odpowiedź :)Zapragnęłam tak pięknego połysku. Śliczne sprężynki :)
Usuńja widzialam przeproteinowanie juz po pierwszymz etknieciu z keratyna :) :) ! moja wlosy nie przepadaja za proteinami i dodaje jej na prawde odrobine do masek i to nie za kazdym razem
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńJa troche nie na temat:), ale nie daje mi spokoju to mydło alepp którego używasz, do jakiego typu skóry sie nadaje, nie wysusza? czy warto sie w takie zaopatrzyc ?
Napisze o nim posta niedługo, ze wszystkimi informacjami,
UsuńJak długo trzymałaś mieszankę na włosach? Rozumiem, że nałożyłaś, wysuszyłaś włosy i umyłaś:). A co pomiędzy suszeniem i myciem;).
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję za odpowiedź.
Gaja
Dwa razy myłam od razu, raz zostawiłam na całą noc - różnicy w efekcie brak.
UsuńTemperatura jest chyba tak mocnym bodźcem, że dalsze trzymanie keratynowego sztywniactwa nie jest potrzebne ;)
Dziękuję za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńGaja
Przepisy fajne, może kiedyś wypróbuję. Jednak zastanawia mnie pewna nieścisłość...przeglądam dużo blogów kosmetycznych i często czytam też komentarze, natknęłam się na przykład na taki:
OdpowiedzUsuńhttp://www.blondhaircare.com/2012/04/nieudany-eksperyment-pukanka-z-l.html?showComment=1334998629888#c4307852454287583636
teraz mnie to intryguje - jak to w końcu z tym przeproteinowaniem w twoim przypadku jest?
pozdro :)
Olga K.
Zapomniałam ująć w moim wpisie przygody proteinowe przed świadomą pielęgnacją, już dopisuje ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj, kusi mnie ten eksperyment ale nie mam oleju którego Ty użyłaś. Mogła bym zrobić to z arganowym, z pestek z malin lub oliwą z oliwek?
OdpowiedzUsuńKreatyna + gliceryna + jeden z tych wyżej wymienionych olei i oczywiście H2O
Co myślisz ?
Dodaj oleju, który najbardziej Ci odpowiada ;)
Usuńok, dziękuję ;)
UsuńA jakby tak wyprostować suche już włosy? Jestem krzywo-falowana i chciałabym wyprostować włoski. Dodatkowo są zniszczone prostowaniem i farbowaniem z czasów przed oświeceniem blogowym :)
OdpowiedzUsuńTrochę bym się obawiała "przysmażenia" włosów, mogą się w ogóle kleić do prostownicy.
UsuńProstowanie można wykonać w ten sposób, że po nałożeniu mieszanki rozczesać ponownie włosy i prostować je na szczotce w czasie suszenia, do momentu, aż nie będzie to możliwe. Wtedy pozostają palce. Mam ochotę spróbować zrobić taki myk, nałożyć na włosy i zrobić kok-ślimak i dopiero takie coś suszyć. Może falki wyjdą... :)
Usuń