Bingo Spa, Błotna maska do twarzy
Czas rozluźnić się po wczorajszym popularnonaukowym i ciężkim poście (na dobrą sprawę - na pewno będzie rozszerzony ;)) - recenzja maseczki naryjkowej :D
From: wizaż.pl
Opakowanie: typowy słoiczek, solidności średniej. Uwaga - trzymana w warunkach łazienkowych pozbywa się dość szybko nalepki.
Konsystencja: piankowo - kremowa? Chyba inaczej nie potrafię tego nazwać, ale bardzo przyjemna wyglądowo oraz w użyciu. Produkt jest biało-szaro-zielony.
Cena: 10 zł /150g
Wydajność: nakładanie 2 razy w tygodniu - 3-4 miesiące. A to dlatego, że wystarczy bardzo cienka, transparentna warstwa, by zauważyć działanie. Szał i rewelacja ;)
Skład: Aqua, Dead Sea Mud, Kaolin Clay, Zinc Oxide, Cetearyl Alkohol (and) Ceteareth -20 , Cetyl Alkohol, Peppermint Oil, Citric Acid, DMDM-Hydantoin, Methyl Paraben, Ethyl Paraben.
Co my tu mamy? Wodę, rzeczone błoto z Morza Martwego, białą glinkę, tlenek cynku, trochu dalej olejek miętowy. Do czego można się przyczepić? Do parabenów(osobiście się nie czepiam, ale nadmienić należy ;)), a już na pewno można do DMDM Hydantoiny - dla wrażliwców zalecam ostrożność.
Zapach: jak najbardziej miętowy, ale nie nachalny
Działanie: Po nałożeniu najpierw czułam dość mocny chłód spowodowany właśnie przez olejek miętowy - idealne uczucie w tak gorące dni jak ten:D Maska po kilku minutach od nałożenia zasycha (trzymam ją około 15 minut), jednak nie powoduje to późniejszych problemów ze zmyciem jak przy czystych glinkach.
Ładnie oczyszcza, lekko zmniejsza pory, a nie wysusza. Robi szczególnie dobrze mojemu nosowi - chyba wągry w tamtych rejonach nie lubią takiej kombinacji składników. I cieszy mnie to :P
P.S. Oto przeczytaliście jubileuszowy, setny post!
Dziękuję, że mam dla kogo pisać ;)
From: wizaż.pl
Opakowanie: typowy słoiczek, solidności średniej. Uwaga - trzymana w warunkach łazienkowych pozbywa się dość szybko nalepki.
Konsystencja: piankowo - kremowa? Chyba inaczej nie potrafię tego nazwać, ale bardzo przyjemna wyglądowo oraz w użyciu. Produkt jest biało-szaro-zielony.
Cena: 10 zł /150g
Wydajność: nakładanie 2 razy w tygodniu - 3-4 miesiące. A to dlatego, że wystarczy bardzo cienka, transparentna warstwa, by zauważyć działanie. Szał i rewelacja ;)
Skład: Aqua, Dead Sea Mud, Kaolin Clay, Zinc Oxide, Cetearyl Alkohol (and) Ceteareth -20 , Cetyl Alkohol, Peppermint Oil, Citric Acid, DMDM-Hydantoin, Methyl Paraben, Ethyl Paraben.
Co my tu mamy? Wodę, rzeczone błoto z Morza Martwego, białą glinkę, tlenek cynku, trochu dalej olejek miętowy. Do czego można się przyczepić? Do parabenów(osobiście się nie czepiam, ale nadmienić należy ;)), a już na pewno można do DMDM Hydantoiny - dla wrażliwców zalecam ostrożność.
Zapach: jak najbardziej miętowy, ale nie nachalny
Działanie: Po nałożeniu najpierw czułam dość mocny chłód spowodowany właśnie przez olejek miętowy - idealne uczucie w tak gorące dni jak ten:D Maska po kilku minutach od nałożenia zasycha (trzymam ją około 15 minut), jednak nie powoduje to późniejszych problemów ze zmyciem jak przy czystych glinkach.
Ładnie oczyszcza, lekko zmniejsza pory, a nie wysusza. Robi szczególnie dobrze mojemu nosowi - chyba wągry w tamtych rejonach nie lubią takiej kombinacji składników. I cieszy mnie to :P
P.S. Oto przeczytaliście jubileuszowy, setny post!
Dziękuję, że mam dla kogo pisać ;)
ja chyba nie dawalabym jej zaschnac... pryskalabym woda jak glinke.
OdpowiedzUsuń:)
Wierz mi, że aż tyle glinki tam nie ma ;)
UsuńPoza tym - nie udało mi się jeszcze nałożyć jej grubą warstwą, przy psikaniu spływa cała xD
Oooo, muszę spróbować, może ujarzmi moje kratery na nosie :)
OdpowiedzUsuńskoro wągry na nosie jej nie lubią to muszę w nią zainwestować:)
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się nad kupnem tej maski i chyba to zrobię ;)
OdpowiedzUsuńi gratuluję, teraz do 200 ;)
ja mam do bingo słabość, a taką maseczkę ( zwłaszcza z mietą) na pewno kupię. I glinik i mieta dobrze mi robią więc efekt powinien być mega :)
OdpowiedzUsuńgratuluję tej seteczki :*
oo, ja również wypróbuje! :) Gratulacje, oby tak dalej:D
OdpowiedzUsuńSto lat, sto lat niech żyje żyje nam!
OdpowiedzUsuńOpis bardzo zachęca do wypróbowania maski... Mm... A le z drugiej strony tyle co wcieliłam ostatnio kosmetyczny program oszczędnościowy... Zobaczymy.. :)
Dzięki :*
UsuńJo wcielom, kończę co się da xD
Masek, glinek i innych błociszy mam na kilogramy, więc na szczęście nie kusi. ;)
OdpowiedzUsuńA może w niedalekiej przyszłości jakiś post o konserwantach, np. zestawianie tych względnie bezpiecznych z drażniącymi, podejrzewanymi o działanie kancerogenne, itd.? W dobie szału na "eko" mógłby się przydać obiektywny głos. :)
Noszę się z tym od dawna, ale boję się napadu na moją osobę ludzi antyparabenowych ;)
UsuńNiemniej jednak, po króciutkim urlopie pewnie się za to zabiorę ;)
W razie czego będziemy Cię bronić. :P Z resztą, jeśli dla kogoś bardziej wiarygodna jest nagonka medialna niż badania kliniczne to mówi samo za siebie.
UsuńUdanego urlopu. :)
Bardzo lubię Cię czytac, dla laika w temacie chemii jesteś wybawieniem ;-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy (dziękuję), że piszesz.
OdpowiedzUsuńTo mówisz, że warto spróbować maseczkę?
Moje pory wołają o pomstę do nieba, a na nosie mam nie wiem co- wągry są czarne, a to są takie małe g*wienka za przeproszeniem, że mogę wycisnąć i wychodzą ładnie, ale nie widać ich aż tak bardzo. Naftą i olejkiem pichtowym potraktuję.
Polecam peeling sodowy + tą maseczkę.
UsuńNa nosie mam dokładnie to samo co Ty, wypisz wymaluj. Ale to chyba rodzinne, bo moja mama po 60tce też ma :O
Bardzo ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam wągry więc wypróbuję ja.
OdpowiedzUsuń