Maski do włosów w czepku od Biovene Barcelona? Dlaczego nie!
Maski w płacie na twarz to jedno ze stosunkowo nowych rozwiązań pielęgnacyjnych, które naprawdę przypadły mi do gustu. Stosuję zarówno wersje drogeryjne, jak maseczki Isany, a także nasączam różnymi specyfikami skompresowane maski bawełniane. Propozycja testowania produktów Biovene Barcelona zaskoczyła mnie pod względem przedmiotu testów - maski "w płacie" (a w zasadzie w czepku) do włosów! Przy pierwszej nadarzającej się okazji nie omieszkałam wykorzystać swojego egzemplarza. Trafiła mi się wersja z aloesem, soją i kolagenem.
Produkt otrzymujemy zapakowany w jednorazową saszetkę, którą naprawdę łatwo się otwiera jednym pociągnięciem. Nie przekopywałam sieci przed aplikacją, więc mile zaskoczyła mnie wielkość turbana (wielki - mieści mój duży łeb, na który nie sposób znaleźć czapki :D) oraz pieczołowite umieszczenie produktu pielęgnacyjnego w jego wnętrzu. Zewnętrzna warstwa jest całkowicie czysta, więc przy wyjmowaniu płata nie ma ryzyka zabrudzenia dłoni czy czegokolwiek wokoło. Wnętrze czepka jest równomiernie pokryte produktem w rozsądnej ilości - nic się nie wylewa ;).
Sam zastosowany materiał przypomina mi bardziej silikon niż plastik - jest gładki, przyjemny w dotyku i bardzo wytrzymały. Różowy kolor nie jest moim ulubionym, ale mogę go znieść ;). Zamontowana naklejka z logiem producenta pozwala na dopasowanie turbanu do swojej głowy i fryzury.
30g maski w płacie kosztuje bez promocji 12,99zł w Rossmannie.
Skład:
P.S. W związku z kilkoma prośbami dla osób szukających równowagi PEH (o której kilka prywatnych słów napiszę niedługo, wprowadziłam skróty P-proteiny, E-emolienty, H - humektanty).
Jeden z niewielu mocno nawilżających (humektantowych, H) produktów do włosów, jakie miałam okazję spotkać w swojej włosowej przygodzie. Gliceryna, trehaloza i ekstrakt z aloesu to popularne nawilżacze, które zostały uzupełnione niewielkimi dawkami alkoholi tłuszczowych (emolienty, E) oraz saponin (o właściwościach nawilżających i ułatwiających zmywanie). Odrobina hydrolizowanego kolagenu (P) dopełnia całość. Końcówka składu to nie budzący moich wątpliwości konserwant, kwas cytrynowy w roli regulatora pH i kompozycja zapachowa.
Krótko i naprawdę nawilżająco! Warto jednak, szczególnie na początku pielęgnacyjnej drogi, nieco uważać na humektanty-nawilżacze. Składniki te, szczególnie w warunkach mocno suchych lub wilgotnych, pobierają lub oddają wodę do otoczenia, co może zaowocować puchem.
Wnętrze różowego turbanu pachnie dość perfumeryjnie, ale w czasie zabiegu zapach nie jest wyczuwalny. Nie pozostaje również na włosach po spłukaniu.
Przed aplikacją włosy umyłam dwukrotnie szamponem micelarnym Nivea, osuszyłam je z grubsza ręcznikiem i wszystkie wpakowałam w różowy wór:
Całkiem łatwo udało mi się dopasować turban do swojej głowy i z racji upału nosiłam go bez dodatkowego ręcznika przez jakieś pół godziny. Nic z niego nie wyciekało w żadnym kierunku, co pozwoliło mi w tym czasie na zajęcie się innymi sprawami. Zmywanie - totalnie bezproblemowe, nawet powiedziałabym, że dość krótkie ;). Po zabiegu moje loki prezentowały się następująco:
I nie ukrywam - jestem zadowolona. Włosy są miękkie (bez efektu "kaczuszki"), mięsiste, całkiem ładnie się ułożyły pomimo wołania o odświeżenie cięcia u fryzjera. A przede wszystkim - to ich 3 dzień od mycia na zdjęciach i nadal nie czuję nurtującej potrzeby ich spięcia :D. Obawiałam się, że dłuższe włosowe posiedzenie pod czepkiem wywoła przyklap na moim czerepie, ale do niczego takiego nie doszło. Uwag ze strony skóry głowy również nie zanotowałam.
Szczerze powiem - nie spodziewałam się aż tak dobrego efektu! Producent zaleca stosowanie maski w czepku 2-3 razy w miesiącu i bardzo możliwe, że będę wracać do tego patentu pielęgnacyjnego. Isana również wypuściła podobny produkt - czyżby szykował się hit na miarę maseczek w płacie? ;)
Jak się zapatrujecie na tego typu wynalazki? ;)
nigdy nie stosowałam takiej maski ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie też to totalna nowość ;)
UsuńJeszcze nie mialam takiej formy odzywki, musze jakas zakupic i zrobic takie spa dla wlosow zrobic :D
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że pojawi się ich więcej.
UsuńZe względu na ekologię unikam jednorazowych masek.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że producent weźmie do serca te uwagi ;)
UsuńMam nadzieję że Ty jako konsumentka rowniez
Usuńchętnie bym kupiła maskę o takim składzie, ale bez czepka - wystarczy już bezsensownego zaśmiecania środowiska
OdpowiedzUsuńRównież na to liczę, ale na razie w Ross są dostępne same "miniatury".
UsuńPierwszy raz widzę taką maskę, ale już chcę ją wypróbować :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą :D
UsuńNie stosowałam, nie znałam, ale chętnie się zapoznam i przetestuje na swoich włosach :)
OdpowiedzUsuńPodziel się efektami ;)
Usuńale super, nie wiedziałam, że są takie maseczki do włosów
OdpowiedzUsuńJa niedawno również o tym nie wiedziałam :D
UsuńPo przeczytaniu Twojego posta wypróbowałam maskę kokosową Isana - świetny efekt, nie miałam jeszcze tak mięciutkich włosów
OdpowiedzUsuńO proszę, dobrze wiedzieć ;). Może z czasem te udane formuły z czepków powstaną w wersji "butelkowanej".
UsuńJakie loki? Ty nie masz loków tylko fale.
OdpowiedzUsuńA niech będą nawet proste, byle nadal w dobrym stanie ;).
Usuńfajny blog
OdpowiedzUsuń