Czy wszystko, co nienaturalne, szkodzi?
Pod wczorajszym postem o tym, czego nie może zawierać kosmetyk naturalny certyfikowany pojawiło się kilka komentarzy w tonie, że wpis jest bardzo potrzebny, bo wiadomo, czego unikać/co szkodzi. Pomyślałam, że powinnam się odnieść do tych głosów.
Kosmetyk naturalny, z certyfikatem, jak sama nazwa wskazuje powinien bazować na składnikach pochodzenia naturalnego. O to w tej nazwie chodzi ;). Fakt, sporo substancji z listy zakazanych ma właściwości drażniące ale... nadal statystycznie (podkreślam - statystycznie, odczucia subiektywne zawsze swoją drogą ;)) natura uczulać potrafi bardzo mocno.
Parę przykładów z wczorajszej listy, typowo subiektywnych: parabeny to w mojej opinii jedne z bezpieczniejszych konserwantów (jednak są syntetyczne, więc z miejsca odpadają w kosmetyku naturalnych), parafinę skóra mego ciała od szyi w dół lubi, bo dzięki niej się tak nie sypie :P, silikony pomogą ochronić końcówki przed uszkodzeniami związanymi z pocieraniem o szal, glikol propylenowy nada się jako nawilżacz dla włosia i cery mej, a fenoksyetanolem własne mikstury konserwuję:P A, i w większości moich odżywek do włosów można znaleźć jakiś karbomer ;)
Wczorajsza lista miała być dla mnie i dla Was ściągawką, jak rozpoznać kosmetyk naturalny (na wypadek, gdyby znów gdzieś została popełniona wielka i kusząca propozycja ;)), a nie czego unikać w kosmetykach ;)
Co do chemii w ogóle - odejść od niej nie sposób, bo w dużej mierze dzięki niej możliwe jest utrzymanie na Ziemi 8 miliardów ludzkości. Gdyby nie chemia nie byłoby tworzyw sztucznych - nie byłoby jak ubrać nas wszystkich, umeblować nam domów, stworzyć pojazdów... Gdyby nie chemia nie byłoby możliwości zwiększenia plonów, by można nas było wykarmić (ale nie jestem zwolennikiem GMO, to już w mojej opinii krok za daleko) ani zakonserwowania tego, co jest tak, by można było transportować towar do miejsca docelowego.
Bez chemii nie byłoby implantów, protez, nowoczesnych leków, nośników, preparatów liposomalnych... Jasne, niektóre gałęzie przemysłu/firmy przesadzają z ilością dawkowanych chemicznych dobro- i niedobrodziejstw, co jednak nie oznacza, że kto tylko może tak robi ;)
Chemia czy chcemy, czy nie będzie nas otaczać (chociaż mnie "trochę" bardziej niż resztę społeczeństwa :P)
Zebrało mi się na filozofowanie :P
Kosmetyk naturalny, z certyfikatem, jak sama nazwa wskazuje powinien bazować na składnikach pochodzenia naturalnego. O to w tej nazwie chodzi ;). Fakt, sporo substancji z listy zakazanych ma właściwości drażniące ale... nadal statystycznie (podkreślam - statystycznie, odczucia subiektywne zawsze swoją drogą ;)) natura uczulać potrafi bardzo mocno.
Parę przykładów z wczorajszej listy, typowo subiektywnych: parabeny to w mojej opinii jedne z bezpieczniejszych konserwantów (jednak są syntetyczne, więc z miejsca odpadają w kosmetyku naturalnych), parafinę skóra mego ciała od szyi w dół lubi, bo dzięki niej się tak nie sypie :P, silikony pomogą ochronić końcówki przed uszkodzeniami związanymi z pocieraniem o szal, glikol propylenowy nada się jako nawilżacz dla włosia i cery mej, a fenoksyetanolem własne mikstury konserwuję:P A, i w większości moich odżywek do włosów można znaleźć jakiś karbomer ;)
Wczorajsza lista miała być dla mnie i dla Was ściągawką, jak rozpoznać kosmetyk naturalny (na wypadek, gdyby znów gdzieś została popełniona wielka i kusząca propozycja ;)), a nie czego unikać w kosmetykach ;)
Co do chemii w ogóle - odejść od niej nie sposób, bo w dużej mierze dzięki niej możliwe jest utrzymanie na Ziemi 8 miliardów ludzkości. Gdyby nie chemia nie byłoby tworzyw sztucznych - nie byłoby jak ubrać nas wszystkich, umeblować nam domów, stworzyć pojazdów... Gdyby nie chemia nie byłoby możliwości zwiększenia plonów, by można nas było wykarmić (ale nie jestem zwolennikiem GMO, to już w mojej opinii krok za daleko) ani zakonserwowania tego, co jest tak, by można było transportować towar do miejsca docelowego.
Bez chemii nie byłoby implantów, protez, nowoczesnych leków, nośników, preparatów liposomalnych... Jasne, niektóre gałęzie przemysłu/firmy przesadzają z ilością dawkowanych chemicznych dobro- i niedobrodziejstw, co jednak nie oznacza, że kto tylko może tak robi ;)
Chemia czy chcemy, czy nie będzie nas otaczać (chociaż mnie "trochę" bardziej niż resztę społeczeństwa :P)
Zebrało mi się na filozofowanie :P
Wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko każdemu służy :). Mnie np. aloes na buzi robi kuku, a niby to super składnik, bo naturalny :D
OdpowiedzUsuńO prosze mi aloes tez robi kuku ale na całym ciele:)
UsuńMnie właśnie tylko na buzi, na resztę ciała mogę go bez obaw stosować :)
UsuńMoja mama twierdzi, że mi aloes robi kuku spożyty wewnętrznie - muszę sprawdzić:P A ona sama jest na niego na pewno uczulona zewnętrznie.
UsuńNareszcie! W końcu ktoś kto może przemówi do rozsądku setkom dziewczyn przerzucających się na naturalną pielęgnację, bo chemia jest zła, niedobra, a natura absolutnie im krzywdy nie zrobi...
OdpowiedzUsuńNatura potrafi uczulić całkiem mocno, często właśnie to jest przyczyną wypadania włosów przy stosowaniu wcierek.
UsuńDzięki ;)
wszystko moze uczulić, naturalne czy nie. Wazne żeby odkryć co to jest i wyeliminować:) Silikonów przestałam się bać , użyte z głową pomagają
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać Twój blog, bo piszesz rozsądnie. Nie popadasz w skrajności, a przede wszystkim masz na prawdę ogromną wiedzę o tym co piszesz. Brawo!
OdpowiedzUsuńSilikony na włosy czasem faktycznie się przydają(zależy ile), chociaż ja wolę unikać(nie zawsze wychodzi ;)). Na twarzy jednak nie chciałabym ich mieć, chociażby dlatego, że trudno je później zmyć. Co kto woli. Jeżeli zaś chodzi o parabeny, to ok może i łagodny konserwant, ale ostatnimi czasy była na nie nagonka i okazało się, że na rynku pojawia się coraz więcej produktów bez nich. Można? Można. Jeżeli będziemy kłaść nacisk na to by chemii było w kosmetykach jak najmniej(nie piszę wcale), to producenci się do tego dostosują. Wolę wybierać kosmetyki bardziej naturalne ale zdaję sobie sprawę, że chemia czasem pomaga tam, gdzie natura nie da rady.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Taaa, a zamiast nich coraz więcej DMDM Hydantoiny na przykład - promotora formaldehydu xD
UsuńTak samo, jak jest nagonka na SLS i SLES - przecież można dodać MLS, ALS, SCS, ALES i napisać, że bez SLS i SLES, ale czy to coś zmienia?
Na pewno nie, ale przynajmniej mamy wrażenie że wiemy co na siebie nakładamy i że mamy na coś wpływ :). Beż wiedzy chemicznej możemy tylko pomarzyć o pewnych wyborach. Ale dlatego właśnie lubię twój blog, bo wiele mogę się z niego dowiedzieć. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek( jak we wszystkim). Nie jestem zatwardziałą anty-chemiczką, ponieważ nawet dziewczyny( w tym ja) stosujące naturalną pielęgnację, zazwyczaj używają filtrów. Patrząc na ich składy, no sorki... ale rumianku, pokrzywki i innych ziółek tam nie znajdziemy.
UsuńOdnośnie parabenów - oczywiście, że można. Tylko jaki jest cel wywalania z rynku bezpiecznych składników? Konserwantów (i innych podobnych składników) z kosmetyków drogeryjnych się nie pozbędziemy, jedyne do czego może doprowadzić taka nagonka (osób nawet nie tyle bez szerokiej chemicznej wiedzy, ale po prostu opierających swoją opinię w zasadzie tylko na "koleżanka powiedziała") to wyparcie składników stosunkowo bezpiecznych innymi, mniej demonizowanymi, ale bardziej szkodliwymi.
UsuńI jeszcze tak ogólnie odnosząc się do tematu - natura też składa się z chemii - tylko nie syntetycznej, i owe środki naturalne działają często bardzo mocno. Poza tym, że mogą uczulić, mogą po prostu zaszkodzić w nadmiarze tak samo jak chemia z laboratorium. To tak jak zioła są skuteczne w leczeniu wielu chorób, ale jeśli się z nimi przegnie to można sobie zaszkodzić tak samo albo bardziej, jak szalejąc z klasycznymi lekami z apteki.
Nie jestem przy tym chemikiem i nie wiem jaka (i czy w ogóle) jest przewaga składników pochodzenia naturalnego nad tymi wyprodukowanymi w laboratorium (np. czy "barwnik identyczny z naturalnym" jest w czymś gorszy - bo teoretycznie być nie powinien, skoro to identyczny związek chemiczny). Możliwe, że po prostu o czymś nie wiem, ale tak na logikę - w naturze możemy znaleźć i środki wyjątkowo korzystne dla nas i takie wręcz zabójcze, to samo w laboratorium. Nie rozumiem więc jaka jest przewaga kosmetyków naturalnych nad tymi "chemicznymi" pod względem zdrowotnym, przecież to tylko kwestia wybrania odpowiednich składników, bez znaczenia jakiego pochodzenia.
Kascysko, proszę popraw mnie jeśli się mylę, bo, jak pisałam - mogę się mylić, moja wiedza z zakresu chemii jest bardzo ograniczona.
Dobrze prawisz ;)
UsuńCałe rozważanie sprowadza się do tego, że w kosmetyku naturalnym nie może być składników syntetycznych - nawet, jeśli są identyczne, jak składniki naturalne. Tak jest i już.
Jeśli chodzi o produkty "identyczne z naturalnymi" - bardzo często jest tak, że pewien związek łatwiej jest zsyntetyzować w laboratorium czy innym reaktorze, niż ekstrahować (otrzymywać go, "wyłuskiwać") z materiału naturalnego - na przykład witaminę C lepiej zsystetyzować, niż próbować ją wyciągać z cytryny. Jak dla mnie, jeśli związek jest identyczny, to nie ma różnicy, jeśli chodzi o drogę otrzymania (coś jak różnica między SCS i odpowiednikiem syntetycznym - też tylko sposób uzyskania).
Si, si, o co chodzi z kosmetykami naturalnymi rozumiem i zgadzam się - jeśli chcesz kupić produkt *naturalny* to ma być naturalny (= pochodzenia naturalnego) i kropka.
UsuńDzięki wielkie za odpowiedź, potwierdziłaś co mi się wydawało.
To w sumie też dość ważna sprawa w kontekście tego tematu - zauważyłam, że często ludziom się wydaje, że coś co jest wytworzone przez człowieka jest po prostu "gorsze", nie do końca wiadomo czym to się przejawia, ale tak jest i już. ;) Tylko jeśli barwnik (witamina, jakikolwiek inny związek) wytworzony przez człowieka niczym nie różni się od tego pochodzenia naturalnego, to dlaczego jakiś inny związek (już niekoniecznie występujący w naturze) miałby być z założenia zły/gorszy tylko z racji tego w jaki sposób został zdobyty?
Btw, wciąż pamiętam jak byłam mała i co i rusz słyszałam, że "E" są strasznie złe i należy ich unikać w pokarmach. Byłam bardzo zaskoczona jak (mając chyba z 10 czy 11 lat) dowiedziałam się, że witamina C też jest E. ;)
Czyli wszystko skłania się do tego, by nie dać się zwariować :)
UsuńBardzo zdroworozsądkowe podejście. Grunt, to znaleźć złoty środek :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ;)
UsuńTo jest właśnie bardzo potrzebny post! Wiele osób zaczynających przygodę z dbaniem o włosy i skórę świruje i chce używać tylko i wyłącznie naturalnych kosmetyków, bo myśli, że chemia im szkodzi. A to wszystko przez niedoinformowanie. Chyba bloggerki powinny się zastanowić nad rozpoczęciem propagowania chemicznych składników kosmetyków :D
OdpowiedzUsuńPo prostu każdy lubi co innego, ale nie należy demonizować tego, co nam nie odpowiada ;)
UsuńBez chemii nie obejdziemy się nawet w pielegnacji-bo nie wierzę, że jest ktoś kto na swój włosy odżywia, stylizuje, farbuje itd. tylko naturalnymi składnikami, to samo na twarzy-za każdym razem 100% naturalny makijaż? Chyba aż tak się nie da. Nie wspominam o "wewnętrznym" dbaniu o siebie. Grunt nie dopadać w paranoje i skrajności.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry post:)
Chemię (o tą "złą" mi chodzi) to nawet bez tego wciągamy codziennie namiętnie ;)
UsuńMoje kosmetyki sa rozne. Skora twarzy jest odporniejsza. Mam chemiczne kremy jak i te calkiem naturalne. W pielegnacji wlosow wybieram te naturalniejsze(tzn. nie wykluczam pewnych skladnikow ale lubie gdy jest ich malo). Pewnie dlatego, ze naturalne ekstrakty jeszcze mi krzywdy nie zrobily a chemia bardzo :(. Po niektorych skladnikach wyskakuja mi na skalpie pecherzyki wypelnione plynem :/
OdpowiedzUsuńP.s przeraza mnie tlo Twojego bloga :D. Pewnie dlatego, ze chyba bede musiala wrocic do kraju samolotem a jakos boje sie latac ;).
UsuńJa mam właśnie dlatego, że boję się latać - w ramach terapii ;)
UsuńMoja twarz jest znowu mniej odporna.
Syntetyki teoretycznie są mniej uczulające niż naturalnie pozyskiwane składniki. Syntetyki można tak zmodyfikować, by były mniej alergizujące, "wyciąć" te miejsca, które łączą się z odpowiednimi receptorami i wywołują reakcje alergiczne.
OdpowiedzUsuńAle społeczeństwo jest w większości - generalizuję - niedoedukowane i czasem podąża ślepo w wyznaczonym przez jakiś trend kierunku. Jest trend na bycie eko, na kosmetyki naturalne, a producenci to wykorzystują. Trend na unikanie SLS? Wrzucimy do szamponu innego sulfata, SCS, SMS, i damy nalepkę "bez SLS" - kupią. Nazywajmy się ekokosmetykami i wlewajmy do kremów parafinę, parabeny i syntetyki - i tak kupią, bo jesteśmy eko. Świadomość konsumencka jest bardzo ważna, by nie dać się zrobić w jajo.
Dla mnie najśmieszniejsze są napisy "bez SLS" na odżywkach do włosów :D
UsuńOstatnio szukałam kremu do twarzy bez parafiny i zapytałam o taki znajomą sprzedawczynię w średniej wielkości osiedlowej drogerii. Dość szybko mówię i usłyszałam odpowiedź, że teraz nie ma chyba nic bez parabenów. Kiedy powtórzyłam pytanie, kobieta była wyraźnie zdziwiona, że w kremach w ogóle może być parafina, a tym bardziej, że była we wszystkich, które mi pokazała!
Ostatnio Syoss wyprodukował odżywki silicone free, co z tego skoro były tam polyquaty ;)
UsuńTeż uważam, że nie chodzi o to, by kierować się sloganami na opakowaniu (obojętnie czy "bez sls" czy "super kompleks 4d hd futuro cośtam") tylko czytać składy ze zrozumieniem. I znać swoją skórę. Niestety ale jak chcemy świadomie coś wrzucać do żołądka czy wsmarować w skórę, to trzeba się nauczyć języka INCI :(
UsuńSama staram się stosować swoistą mieszankę chemii z eko- na noc żel z retinoidem a na dzień jakiś naturalny nawilżacz albo i sam olej ;)
Złoty środek jest najważniejszy ;)
UsuńA co powiecie na mylenie SLS z silikonami? Bo mnie się w pamięć wryła recenzja jednego szamponu z SLS na KWC - nie ma silikonów, a mimo to świetnie się pieni :D
UsuńFaktycznie chemia jest potrzebna :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie, to jest troszkę śmieszne. Wiele zwolenniczek naturalnej pielęgnacji zajada się fastfoodami (tak myślę), jeździ samochodem, który przecież zanieczyszcza środowisko i nasz układ oddechowy, oraz chodzi w jeansach z domieszką elastanu, a nie w płóciennym worku. A w kosmetykach "sztuczności" ścierpieć nie mogą :D.
OdpowiedzUsuńNajbardziej jednak śmieszy mnie ten ciągły lęk wywołany parabenami. Gdy pod recenzją widzę komentarz "Niezły krem, kupiłabym gdyby nie te parabeny" po prostu turlam się ze śmiechu :p. Poważnie, jest jakiś człowiek, którego parabny uczulają? Serio pytam :D
Nie, parabeny są rakotwórcze, a do tego ludziom którzy je stosują wyrastają dodatkowe kończyny. Ja tam używam, bo mam nadzieję, że trafi mi się trzecia ręka - czasami nie mam wolnej kończyny, żeby się podrapać w głowę, jak mnie swędzi od zbyt intensywnego myślenia.
UsuńWedług danych wykopanych przed chwilą uczulają jakiś 1-7% społeczeństwa ;)
UsuńJeśli chodzi o parabeny, to strach przed nimi nie wiąże się z uczuleniem, a ich rzekomym wpływem na układ hormonalny.
UsuńTak przy okazji, Kascysko mogłabyś rozwinąć kiedyś ten temat. Od dłuższego czasu czytam u ciebie, że parabenów się nie boisz, ale jak byś si odniosła do tej listy: http://www.pro-test.pl/article_article/60853,0/Pro_Test%C2%A0przeciw%C2%A0sk%C5%82adnikom%C2%A0kosmetyk%C3%B3w%C2%A0zaburzaj%C4%85cym%C2%A0gospodark%C4%99%C2%A0%C2%A0hormonaln%C4%85.html
Bardzo rzekomym, gdyż prawdopodobieństwo wystąpienia alergii na parabeny jest sporo wyższe niż domniemane prawdopodobieństwo ich zadziałania na układ hormonalny.
UsuńA co do tej listy - nie mam w tej chwili czasu, by dokładnie ją zanalizować, gdyż jestem w trakcie syntezy, jednak już mam jedno spostrzeżenie - jakim cudownym cudem silikon, jakim jest Cyclotetrasiloxane ma wpływać na układ hormonalny? ^^
Noszę się z zamiarem rozwinięcia tego tematu, ale muszę mieć na to więcej czasu, z którym u mnie teraz ciężko (muszę w końcu mieć co do garnka włożyć ;)).
świetny post i super komentarze - czasami czuję się osamotniona w poczuciu pewnego ubolewania nad ignorancją, czytając kolejne recenzje w stylu 'więcej nie kupię, bo mimo fantastycznego działania w składzie ma parabeny'. najgorsze, że jak czasem staram się uświadomić taką osobę, że ten składnik wcale taki zły nie jest, to jak grochem o ścianę... sama należę do anty-chemików, wyjątkowo nie ogarniam tej dziedziny nauki i nigdy jej nie ogarniałam, jednak staram się dokładnie dowiedzieć 'o co kaman' zanim wydam jakiś osąd i szkoda, że wiele dziewczyn tego nie robi. a jak któraś poleca mi łagodny szampon bez sls ze składem rozpoczynającym się od aqua, scs, ... to ręce opadają;)
OdpowiedzUsuńWiesz, różnie bywa ;) Poza tym działanie kosmetyku zależy od konkretnego "pacjenta", na którym się go stosuje.
UsuńNa mnie do tej pory parabeny źle nie zadziałały. Aż tak nimi się nie przejmuję, za to parafiny nie zaakceptuję nigdy. A od kiedy na świecie żyje 8mld ludzi? :D Chyba straciłam rachubę :D
OdpowiedzUsuńAnia
Jest ponad 7, więc zaokrągliłam xD
UsuńFajny post:) Ja raczej bardziej się skupiam na ilości składników niż na ich nazwie (oczywiście unikam tych co uczulają), ale to głownie do pielęgnacji twarzy- jeżeli chodzi o kosmetyki do ciała najczęściej kieruje się zapachami:D:D:D
OdpowiedzUsuńLubię Twoje wpisy:) zawsze coś ciekawego:)
OdpowiedzUsuńJa unikam tego, co mi naprawdę szkodzi, a nie tego co nienaturalne. Jedynymi składnikami, których trochę się obawiam to te, o których wiadomo, że nie są bezpieczne, np. glin w antyperspirantach.
OdpowiedzUsuńCzasem też unikam parafiny nie dlatego, nienaturalna, ale dlatego, że "oszukuje" - daje wrażenie nawilżenia, które od razu znika po prysznicu.
SLS/SLES w żelach pod prysznic i szamponach jest dla mnie ok, o ile zawierają jeszcze składniki pielęgnujące. Unikam jedynie w produktach do twarzy, bo bardzo mnie wysuszają.
Każdy musi się przekonać, co dla niego dobre. Mi np. szkodzi aloes i woda różana na twarz, wolałabym już więc coś z silikonem niż z aloesem.
Mnie parabeny uczulają, ale kosmetyki konserwowane fenoksyetanolem nie wyrządzają mi krzywdy. Myślę, że każdy z nas powinien przede wszystkim patrzeć na reakcje swojej cery i unikać tego, co mu nie służy. Ja wystrzegam się parafiny, parabenów, ale silikony zaaplikuję nawet na twarz, ponieważ fajnie wygładzają i nie powodują u mnie wysypu nieprzyjaciół:)
OdpowiedzUsuńPost z 2012 a jakże aktualny.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuń