Ważne, że nie szkodzi, ale...
Moje doświadczenia z rosyjskimi kosmetykami nie są jeszcze zbyt bogate i na razie są to dla mnie kosmetyki średnie, bo nie doznałam przy ich stosowaniu mocnego zachwytu. Dziś kolejny produkt z tej grupy: Oczyszczająca maseczka do twarzy - cera mieszana, który otrzymałam do testów od sklepu Skarby Syberii.
Opakowanie: Miękka tuba z estetycznymi, nieprzeładowanymi etykietami. Oprócz INCI (język angielski) i dodatkowej naklejki (język polski) wszystkie napisy są w zasadzie dla zwykłego śmiertelnika bez znajomości rosyjskiego nie do rozszyfrowania :P.
Pojemność / cena: 75ml / 16,90zł.
Skład:
Aqua, Echinacea Purpea Extract, Aloe
Barbadensis Leaf Extract, Cocoglycerides, Glycerin,
Cetyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Oleyl Erucate, Cetearyl Alcohol,
Cetearyl Glucoside, Sodium Polyacrylate, Caprylyl Glycol, Dicaprylyl
Ether, Panthenol, Sodium Ascorbyl Phosphat, Parfum, Benzyl Alcohol,
Benzoic Acid, Sorbic Acid.
Znajdziemy w niej ekstrakty z jeżówki purpurowej i aloesu, glicerydy oleju kokosowego, glicerynę, mieszankę emolientów i humektantów, zapach oraz konserwanty i regulatory pH. W ogólności - całkiem przyjemny.
Konsystencja:
Średnio gęsty krem o minimalnie zielonkawym zabarwieniu.
Zapach: Kwiatowo-pudrowy, kojarzy mi się też z jakimś kremem dla dzieci.
Działanie: Używałam tej maseczki dwa razy w tygodniu (na 15 minut) na skórę oczyszczoną peelingiem enzymatycznym. Od produktu tego typu oczekuję intensywniejszego działania niż od kremu. No właśnie... Maseczka w żaden sposób nie zaszkodziła mojej problematycznej cerze (nie wystąpił wysyp, podrażnienie czy jakiekolwiek inne pogorszenie stanu skóry), jednak z całą pewnością nie odczułam nawet najmniejszych oznak oczyszczenia skóry. Kosmetyk ten po prostu nawilża i nie szkodzi - po tych 15 minutach właściwie nie ma czego zmywać, bo produkt wchłania się lepiej niż niejeden krem. Od maseczki oczekuję jednak trochę więcej...
Dla szukających nawilżenia - kosmetyk na plus, dla oczekujących deklarowanego oczyszczenia - nie bardzo.
Polecicie mi jakąś rosyjską maseczkę do twarzy? A może jest jakiś tego typu produkt z oferty naszych wschodnich sąsiadów, który Was kusi?
Czyli średniaczek:D Nie skuszę się:)
OdpowiedzUsuńO, dobre podsumowanie ;)
Usuńszalu nie ma dupy nie urywa :d
UsuńPierwszy raz nie czytam zachwytów na temat tych kosmetyków..
OdpowiedzUsuńMam na koncie już podobną recenzję rosyjskiego "specjału" ;)
UsuńMnie kusi krem do twarzy i krem pod oczy ;)
OdpowiedzUsuńA jakie konkretnie?
UsuńCzyli szału nie ma... A chciałam kupić w moim zielarskim po skończeniu Himalayi... Chyba poszukam czegoś innego. :)
OdpowiedzUsuńZ miodlą? Też mnie bardzo kusi :D
UsuńJa jestem wierna glinkom :)
OdpowiedzUsuńJa je często zdradzam ;)
UsuńJa tez jestem im wierna, ale małe zdrady się zdarzają:P
UsuńOstatnio mam chrapkę na azjatyckie kosmetyki. Ruskie mnie jakoś nie kręcą:P
OdpowiedzUsuńAzjatyckie? Czyżby BB? ;)
UsuńPonoć czarna glinka jest mocno oczyszczająca. Miałaś? Ja jeszcze nie, ale to się niedługo zmieni ;)
OdpowiedzUsuńJaka, jaka konkretnie? Może "zrobię sobie nią dobrze" na urodziny :D
UsuńA jakiego peelingu enzymatyxznego używasz?
OdpowiedzUsuńGłównie sodowego, ale też Organic Shop Mango i Apis Żurawina.
UsuńRaczej się na nią nie zdecyduję ;/
OdpowiedzUsuńCóż, średniaczek...
Usuńnie miałam nigdy rosyjskiej maseczki :)
OdpowiedzUsuńJa tą przygodę dopiero zaczynam ;)
Usuń