Szkodliwe składniki kosmetyków wg Onetu, czyli... jak zasiać panikę w narodzie.
Mam ostatnio szczęście do wyłapywania "ciekawych" artykułów kosmetycznych na Onecie. Ten, który dziś chciałabym tutaj omówić wisiał na głównej stronie dość krótko (może z powodu wytykania błędów merytorycznych? :P), ale oczywiście ja musiałam mieć to szczęście go wyłowić.
Wstęp
Jestem przekonana, że kto jak kto, ale alergicy czy atopowcy z dużą pieczołowitością dobierają swoje kosmetyki. Raczej nie zdarza im się kupić kompulsywnie pierwszego z brzegu mazidła tylko dlatego, że "ładnie pachnie" czy "ma ładne opakowanie". Poza tym Autor zapomniał o jednym - uczulenie na dany składnik może pojawić się na każdym etapie życia, niezależnie od tego, jak często wcześniej z niego korzystaliśmy. Przykładami "z życia" mogę być ja (truskawki) i moja mama (aloes).
Każdy z konsumentów, kupując nowy kosmetyk, powinien być świadomy, że może on uczulić - nawet, jeśli nigdy wcześniej nie dorobiliśmy się żadnego uczulenia. Ot, reakcja na połączenie składników czy na substancję, z którą nigdy wcześniej nie mieliśmy styczności.
AHA
Tutaj Autor nawet nie pokusił się o sprawdzenie, jakie kwasy są alfahydroksykwasami (AHA). Do tej pory w żadnym INCI nie zobaczyłam alpha hydroxy acid (ale być może po prostu nie miałam tego szczęścia), za to glycolic acid (kwas glikolowy), lactic acid (kwas mlekowy), malic acid (kwas jabłkowy) czy citric acid (kwas cytrynowy) i owszem, a wszystkie inne należą do grupy kwasów AHA.
Nie ma ani słowa o stężeniach, jakimi można zrobić sobie "aż taką" krzywdę, o jakiej wspomina Autor. Za to zabrakło mi ważnej rzeczy, która przydałaby się w tym miejscu - "piętnowania" kosmetologów i dermatologów, którzy wykonują zabiegi z jakimikolwiek kwasami, ale "zapominają" lub wręcz (o zgrozo!) odradzają swoim klientom/pacjentom używania "po" filtrów przeciwsłonecznych o odpowiednim SPF (sytuacja także "z życia wzięta"). To byłoby jak najbardziej na miejscu.
Co do opisu wprost z Kosmetologii: to zdanie, nacechowane dla zwykłego śmiertelnika dość negatywnie, po prostu opisuje złuszczanie naskórka za pomocą peelingu enzymatycznego bądź kwasowego. Całkiem normalny proces, w którym większość z nas partycypuje około raz w tygodniu.
Ktoś, kto ma głowę na karku i zagłębił się w temat nie zrobi sobie kwasami AHA (czy BHA lub PHA) krzywdy opisywanej przez Autora..
Parabeny
Parabeny wg różnych źródeł uczulają około 0,8% społeczeństwa, czyli znacznie mniej niż np. ekstrakt z aloesu. Reakcja alergiczna wywołana kontaktem z jakąkolwiek substancją jest sprawą osobniczą.
Ciekawostka: na świecie żyje 7-8 osób uczulonych na czystą wodę. Piją w zasadzie tylko mleko i oranżadę (które szkodzą im mniej), a swoją toaletę odbywają w kieliszku wody.
I znów ani słowa o stężeniach. Ani o tym, że parabenom nie jest tak prosto przejść przez barierę skórno-naskórkową. Ani o tym, przy jak wysokich stężeniach (nieosiągalnych nawet dla kogoś, kto używa wielkiej liczby kosmetyków z parabenami) występuje jakiekolwiek oddziaływanie na układ hormonalny...
Rakotwórcze
Stężenia, stężenia, stężenia... znów mi tego brak. Cyjanków chyba jeszcze nigdy nie widziałam w INCI (a trzeba przyznać, że przecież przeglądam właściwie skład każdego swojego kosmetyku i mam ich też sporo), tak samo jak monomerów styrenu. Od oksybenzonu się odchodzi i w zasadzie na opakowaniu, jeśli jest, można znaleźć napis "contain oxybenzone", więc jego eliminacja nie jest trudna. SOS (detergent siarczanowy), talk oraz glikol propylenowy - cóż, nie są rakotwórcze. Za to dzięki zdaniu o 20 latach badań wpadłam na to, że Autor inspirował się panem Różańskim.
Wszystko, co nakładamy na skórę (nawet najbardziej naturalne) w pewnym sensie "zaburza" jej pracę. Tyle, że przecież myć się musimy, prawda?
Przenikają do organizmu
Dioksan jest zakazany w kosmetykach w UE, DMDM-Hydantoina już wcześniej podrażni osoby na nią uczulone, niż spowoduje wzrost choćby jednego dodatkowego włoska. Poza tym Glydant to nazwa handlowa DMDM-Hydantoiny. Pojawienia się tutaj Sodium PCA (piroglutaminianu sodu) nie rozumiem całkowicie, skoro jest z niego całkiem niezły humektant.
Detergenty
Temat-rzeka. Jeśli chodzi o mycie naczyń, pranie czy higienę ciała fakt, anionowe, amfoterycznie i niejonowe detergenty są podobne, jeśli nie takie same. Tyle, że w środkach "gospodarstwa domowego" występują dodatkowo kationowe środki powierzchniowo czynne, które zwiększają "siłę myjącą" naszego preparatu. Detergenty nie mają okazji przeniknąć do krwi, a ewentualne podrażnienia/uczulenia to sprawa indywidualna. Wiele osób bez "mocnych myjadeł" nie potrafi egzystować, a "delikatesy" robią im krzywdę (oczywiście, może to też działać w drugą stronę - znów do głosu dochodzi czynnik ludzki, o którym nie ma ani słowa).
Gdyby panie w ciąży i karmiące miały całkiem zrezygnować z detergentów, to ciało i włosy musiałyby chyba myć w orzechach piorących (które i tak zawierają pewne detergenty, hm... pomysły mi się skończyły). Każdy produkt do mycia zawiera jakiś detergent potrzebny, by zemulgować i umożliwić usunięcie łoju i brudu.
Zatykają pory
Popularne "zapchanie" porów też zależy od indywidualnej wrażliwości danej osoby na składnik. Mnie "zapycha" np. parafina, ale talk nie robi mi żadnej krzywdy. Nie bardzo też wiem, w jaki sposób "zatkanie porów" połączone jest z przyspieszeniem starzenia...
Powodują podrażnienia
Powtórzę po raz kolejny - podrażnienia i uczulenia to sprawa indywidualna. Ba, "natura" - czyli substancje pochodzenia naturalnego (np. ekstrakty roślinne) statystycznie uczulają częściej niż syntetyczne składniki kosmetyków.
Podsumowując, artykuł ten jest bardzo słaby i napisany bardzo... demagogicznie. Po komentarzach widać, że zasiał pewną panikę - nie wszyscy jesteśmy związani z branżą kosmetyczno-chemiczną i nie musimy się na tym znać, ale od osoby, która zabiera się za pisanie pracy na dany temat oczekuje się jednak pewnej wiedzy i bazowania na więcej niż jednym źródle (bo źródło wykorzystane tutaj jest bardzo... tendencyjne, delikatnie mówiąc).
Czytałyście zalinkowany artykuł? Jakie są Wasze odczucia "po"?
Kocham Twoją wiedze <3
OdpowiedzUsuńDokładnie tak sobie pomyślałam po pobieżnym przeczytaniu - czysta demagogia. Ale na takich portalach nic się lepiej nie sprzedaje, niż wyssane z palca historyjki i plotki.
OdpowiedzUsuńTak, tyle, że nie każdy w tym "siedzi" i może w to uwierzyć...
UsuńTwoją wiedzę zawsze podziwiam :)
OdpowiedzUsuńale masakra...najgorsze, że niektórzy "łykają" te brednie, wystarczy spojrzeć na komentarze pod artykułem...
OdpowiedzUsuńWiesz, nie wszyscy "siedzą" w takich tematach
UsuńNie lubię onetu, właśnie za sianie paniki. Nie czytam ich mądrości, mimo że mam tam swoją pocztę mailową. :)
OdpowiedzUsuńCo do uczuleń, to właśnie uczulił mnie naturalny kosmetyk, czyli krem Organix. Gdzie bym nie posmarowała, zawsze się drapię. :)
UsuńSporo ludzi jednak czyta :/
UsuńWidzisz, bywa i tak :)
no i masz.. pewnie moja mama już to łyknęła i przy najbliższej okazji znowu będę mieć wykład, że to wszystko to niebezpieczne i po cichu zabijające substancje :D i że absolutnie nie powinnam tyle tego wszystkiego używać, bo na pewno będę mieć raka. uh. jak tylko się zacznie pogadanka to wysyłam ją do Ciebie ;p na doszkolenie ;)
OdpowiedzUsuńPytanie tylko, czy Twoja mama dałaby mi dojść do głosu :P
UsuńArtykuł jest niefachowy, autor niedoinformowany... a niestety czytający(czy głównie czytające) wierzą w to ślepo i tylko się oburzają, że nas chcą potruć. Wśród komentarzy, które czytałam tylko jeden był zdroworozsądkowy, negujący wiadomości autora i został niestety "zminusowany". Ech.
OdpowiedzUsuńArtykuł jest wybitnie tendencyjny, więc właściwie komentarze były do przewidzenia.
UsuńNa Onecie często pojawiają się artykuły, które biją na alarm. Tylko jeden mogę uznać za sensowny. Swego czasu natknęłam się na informację poświęconą badaniom, którym poddano marki własne DMu i Rossmanna. Wykazały one, że producenci przykładają dużą wagę do norm i żaden z kosmetyków nie przekraczał dopuszczalnych stężeń metali ciężkich. Pozostałe artykuły są inspirowane wypocinami Różańskiego i zawierają błędy merytoryczne.
OdpowiedzUsuńPS Nie wiedziałam, ze istnieją osoby uczulone na czystą wodę.
Dobrego artykułu "kosmetycznego" trzeba tam ze świecą szukać... Miło, że chociaż ten wspomniany przez Ciebie się uchował.
UsuńTeż do niedawna nie wiedziałam.
Przeczytałam artykuł i ... podziwiam Twój spokój. Ja pewnie napisałabym wszystko, co o tym myślę pod artykułem, na ich fp, wszędzie!
OdpowiedzUsuńDruga myśl - jak dobrze, ze są blogi takie jak Twój, dzięki którym nie dam się nabrać na takie "sensacje". Robisz kawał znakomitej roboty! ;)
Spokoju nauczyło mnie blogowanie ;)
UsuńA na ich FP zapostowałam, ciekawe, kiedy wiadomość zniknie :P
Dziękuję Anonimku!
Piękny post!! Zazdroszczę Ci tej wiedzy :)
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego warto znać kogoś takiego jak Ty... od razu panika turn off :D
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi dlaczego nie czytam artykułów na tego typu stronach... szkoda sensu!
Pozdrawiam gorąco.
Cieszę się, że tak na Ciebie działam ;)
UsuńWidziałam to i rozłożył mnie jeden z komentarzy "Kto takie rzeczy dopuszcza do obrotu?". :D A myślałam, że po tekście na innym portalu, że kwasy nie leczą trądziku nic głupszego nie przeczytam. XD
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeszcze nie raz zostaniemy zaskoczone :P
UsuńNa gazeta.pl był kiedyś artykuł o olejach w pielęgnacji. Radzili, żeby oliwę zmywać z włosów... letnią wodą :D
UsuńTo na szczęście głupota niegroźna, ale dobrze pokazująca brak profesjonalizmu dziennikarzy.
Zobaczyłam oczyma wyobraźni ten przyklap po myciu... :P
UsuńNie ma to jak iście ekspercka wiedza piszących takie artykuły...
OdpowiedzUsuńJa już przestałam czytać (i walić głową o blat podczas lektury) artykuły z mojej dziedziny wiedzy, których w sieci jest zatrzęsienie, a nierzetelności, (a dodatkowo kompletnych głupot) w nich - jeszcze większe zatrzęsienie.
Najciekawsze, że eksperci najczęściej udzielający się w mediach typu kolorowa prasa, telewizyjne programy, itp. naprawdę mają z tego dyplom i tuką na tym kasę. Podczas, gdy słuchając ich człowiek nawet bez takowego dyplomu, na czysty chłopski rozum widzi, że coś nie teges...
A jednak większość społeczeństwa nie czyta literatury naukowej, tylko takie "onety", kolorową prasę i ogląda talk-show ten czy tamten i telewizję śniadaniową... Szkoda, że od dawna nikt nie dba o poziom w tych mediach (w wielu z nich w ogóle nikt nigdy o to nie dbał).
Ja nie walę moją głową w nic, przyda mi się jeszcze ;)
UsuńNiestety, zgadzam się z Tobą.
No tak, artykuł pewnie powstał na zasadzie "nie znam się, to się wypowiem".
OdpowiedzUsuńOjjj zgadzam się co do kosmetyczek i dermatologów, kiedyś kosmetyczka robiła mi peeling kwasami AHA. Nie zwróciła uwagi, że mam cerę wrażliwą i naczynkową, więc AHA to niekoniecznie był dobry wybór - a ja wtedy nie miałam pojęcia o temacie. Poza tym - oczywiście żadnego wspomnienia o filtrze.
Natomiast moje koleżanki były leczone doustnymi retinoidami (akurat w okresie wakacyjnym) i pytałam ich, jakich filtrów wtedy używały. W odpowiedzi otrzymałam tylko dziwny wzrok i "dermatolog po prostu kazała mi się nie opalać". Także… bez komentarza :D
Ja jestem na to uczulona i właściwie gdy wiem, że ktoś planuje tego typu zabieg/kurację, to zawsze mówię o filtrach - nawet, gdy wiem, że pewnie nie posłuchają. Lubię mieć czyste sumienie :P
Usuńja tan takich rzeczy nie czytam tak samo jest z jedzeniem to by trzeba było nic nie jeść albo samemu coś prowadzić he
OdpowiedzUsuńWiększość społeczeństwa jednak czyta ;)
Usuńtak naprawde ten kartykuł przypomina mi notatki: podpunkt i zdanie do tego. pomijając, że jest to stek bzdur, bardziej wierze Kascysku niż Onetowi. ale tu chciałabym się odnieść do substancji rakotwórczych. uważam to za niepotrzebne sianie paniki. są przypadki jak alkoholik, narkoman, palacz umiera ze starości a weganin uprawiający sport - na raka. owszem sa rzeczy mogące zwiększyć ryzyko zachorowania, ale jeśli ktoś nie ma zachorować, nie jest na przykład obciążony genetycznie to nie zachoruje, z drugiej strony kto dopuściłby do sprzedaży płyn do ciała, który może uszkodzić płód?? miliardy młodych matek używa tego typu kosmetyków i dzieci się zdrowe rodzą. nie wszystkie. ale moja babcia móiwi, że kalectwa wrodzone są przez prostytucje. kiedyś jej nie było a dzieci były zdrowe. teraz jest i dzieci - roślinki się rodzą. mam wrażenie że te mądrości to jest własnie coś takiego.
OdpowiedzUsuńOnet spada niestety z merytorycznością na łeb na szyję...
Usuń"DMDM-Hydantoina już wcześniej podrażni osoby na nią uczulone, niż spowoduje wzrost choćby jednego dodatkowego włoska" Niestety nie mogę się z tobą zgodzić, bo mnie nie podrażnia ale za to ... no właśnie :P.
OdpowiedzUsuńSkąd wiesz, że to właśnie ona? ;)
UsuńMoże zacznę od tego, że podłoże mojego hirsutyzmu nie jest znane. Więc lekarka zaproponowała odstawienie wszystkich kosmetyków z tym składnikiem. No i nie jest tak, że nadprogramowe włosy przestały się pojawiać ale ich natężenie i prędkość wzrostu zmniejszyła się (odrobinę ale jednak :P).
UsuńSzkoda, że moje nadprogramowe włosy nie pochodzą właśnie "od niej", odstawiłabym i miałabym spokój :P
UsuńU mnie ich szybkość wzrostu i natężenie faluje w zależność od pory roku, stanu zdrowia, stresu i w ogóle od wszystkiego ^^.
UsuńAle ty też masz stwierdzony hirsutyzm czy w twoim przypadku "taka uroda" (znienawidzone przeze mnie sformułowanie lekarzy :P)? Bo może warto spróbować i wyeliminować DMDM-H. :)?
UsuńMam nadmierne owłosienie miejscowe. Niezależne od DMDM-Hydantoiny, sprawdzałam ;)
UsuńUwielbiam Cie i podziwiam :)
OdpowiedzUsuńGdzie można znaleźć więcej informacji o tym uczuleniu na czystą wodę? Już od dawna próbuję udowodnić mojemu chłopakowi że to prawda, a brak mi rzetelnych, naukowych źródeł żeby mu udowodnić.
OdpowiedzUsuńWystarczy wpisać w google "uczulenie na wodę" chociażby, jeśli chcesz źródeł bardziej naukowych to poszukam ;)
UsuńTakie opinie słyszałam od swojej mamy czy cioci jakieś 10-15 lat temu....Ale od tamtego czasu chyba wiedza poszła do przodu, technologia też, i autor mógłby wykazać się znajomością tematu lepszą od przeciętniej osoby....
OdpowiedzUsuńAutor się posłużył Łuskiewnikiem.
UsuńTakie wiadomości na onecie omijam szerokim łukiem;)
OdpowiedzUsuńAle naród czyta ;)
UsuńMnie uderzyła informacja, że parabeny są niesamowicie niebezpieczne dla kobiet w ciąży i mogą zagrażać dziecku. Ok parabeny nie są cacy ale bez przesady :/ Tym bardziej, że parabeny w małych składach są w większości kosmetyków drogeryjnych, również tych przeznaczonych dla kobiet w ciąży (przypuszczam, że 90% matek ma z nimi kontakt w ciąży). Nie jestem ekspertem, ale podając takie informacje, aż się prosi o więcej konkretów.
OdpowiedzUsuńParabeny są też konserwantami żywności i leków ;)
UsuńI tak sie rodzą "urban legends".... Brak mi słów. Kascysko, dzięki, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Anonimku! ;)
UsuńNie natknęłam się na ten artykuł. Ale dobrze, że opisałaś wszystko jak trzeba. Dzięki Ci :)
OdpowiedzUsuńMiło mi ;)
UsuńZazdroszczę wiedzy, bo sama takowej nie posiadam, ale staram sie ją pogłębiać, bo teraz producenci potrafią zrobić nieźle w balona .
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie, te praktyki są coraz rzadsze ;)
UsuńŻenada. Niestety, ale to ja z artykułami w superexpressie gdzie wszystko trzeba podzielić a prawdy często w tym wcale nie ma :(
OdpowiedzUsuńNiestety :/
UsuńTen tekst na Onecie to żenada. Cel autora jak to w serwisach informacyjnych: wymyślmy temat, który zapewni nam sporą liczbę wejść. Odpowiedzią na to powinien być tekst: Używamy kosmetyków, kobiety w ciąży myją się w detergentach. Dlaczego jeszcze żyjemy i wszyscy nie mamy raka?
OdpowiedzUsuńWiesz, ten artykuł to przepisany dr Różański lekko innymi słowami.
UsuńWojna z parabenami nie rozbija się właściwie o skórę twarzy ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie siedzę z paląca i czerwona jak rak twarzą po naturalnej maseczce Organix. Maseczka rozjaśniająca plamy i relaksująca itp. itd. posiada znak ECOCERT !!!
OdpowiedzUsuńProdukt do kosza i nigdy więcej tego typu maseczek i w ogóle produktów.
Ciekawe jak dotrwam do rana :(
Natura uczula częściej niż syntetyki...
UsuńDziś o dziwo ,nie mam podrażnionej skóry ,ale efektów pożądanych tez nie widzę.
OdpowiedzUsuńAle wczoraj myślałam ,że popędzę na pogotowie.
Cóż to był za okrutny i palący rumień na twarzy.
Wstydziłam się wyjść z łazienki po tym eksperymencie :)
Twarz potraktowałam olejkiem i chyba to pomogło.
Pleased fulfill your organization! My name is
OdpowiedzUsuńCordell. The favorite hobby for him and his kids is horse riding but he doesn't carry the time
currently. California is discover she loves most and she or she by no
means action. Software developing is my day job now and so i believe I'll
put it back anytime eventually.
Also visit my blog ... Miami airport parking
przeczytałam i artykuł i twój wpis. A nawet komentarze.
OdpowiedzUsuńArtykułowi rzeczywiście dużo brakuje, autor powinien głębiej zbadać temat. No ale nie można mu też nieco prawdy odmówić. Wiele składników kosmetyków ma zły wpływ na nasz organizm. Niekiedy dotyczy to tylko alergii, niekiedy chodzi o negatywne działanie długofalowe (myślę tu np. o kumulowaniu się niektórych substancji w organizmie).
Twój wpis neguje raczej całkowicie stwierdzenia autora artykułu i może skłaniać ludzi do niesprawdzania swoich kosmetyków, bo co też tam takiego jest - skoro dopuszczone do stosowania. A to niedobrze. Ludzie powinni wiedzieć że niektóre składniki kosmetyku mogą nie działać tak jakby się chciało.
Ja się spaliłam na kilku kosmetykach. Przykładowo: nie mogłam długo wygrać z trądzikiem (w wieku dorosłym) i, wstyd się przyznać, przez długi czas nie wiedziałam, że sama sobie nakładam na twarz te krosty przy pomocy jednego ze składników. Do momentu gdy ten składnik znalazł się w moim kremie pod oczy - domyśliłam się że coś jest nie tak gdy i krosty wyszły pod oczami. Wyszukałam co to za składnik - i czytając o nim dowiedziałam się że wzmaga lub nasila zmiany trądzikowe. (nic związanego z alergiami) Po odstawieniu - brak krosteczek.
Nowością dla mnie było że jakiś składnik kosmetyku może mieć takie działanie.
A po twoim wpisie mam wrażenie, że ten kto tu trafił i przeczytał jest uspokojony - za bardzo.
Anonimku, oparłeś się tutaj na tym, o czym napisałam bodajże w drugim akapicie - każdy składnik, niezależnie od tego, czy naturalny, czy syntetyczny może wywołać nadwrażliwość (alergię, uczulenie).
UsuńZ komedogennością produktów, o której wspominasz jest podobnie - na mnie w ten sposób działa parafina na spółkę z trójglicerydami i silikonami (tylko i wyłącznie na twarzy, wszędzie indziej te składniki pomagają mi chronić i natłuszczać skórę). Natomiast w żaden sposób trądziku nie wywołuje u mnie gliceryna, która często wymieniana jest jako zapychacz. Natomiast krosteczki pod oczami uznałabym za objaw alergii, ponieważ gruczołów łojowych jest tam niewiele - nie ma jak wywołać komedogenności.
Indywidualne predyspozycje są najważniejsze, co do znudzenia powtarzam na swoim blogu. Bez poznania potrzeb swojej skóry/włosów W swoim tekście skupiłam się jednak na kwestiach ogólniejszej szkodliwości.