Olejki do kąpieli i pod prysznic Vis Plantis - odkrycie dla suchej skóry! Szkoda, że...

Sucha skóra na moim ciele dostarcza mi wątpliwej rozrywki od zawsze i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek kiedykolwiek zmieniło się w tym temacie ;). Pogodziłam się dawno z faktem, że cały przydział sebum dla mojej osoby wydziela się na mojej twarzy :D. Ciężko mi jednak było się pogodzić z faktem, że kąpiel tylko potęgowała wszelkie problemy z suchością skóry... Ale to już przeszłość ;). Olejki do kąpieli i pod prysznic Vis Plantis naprawdę poprawiły jakość mojego życia <3.


Vis Plantis olejek pod prysznic

Powyżej przedstawiam wersję Yerba Mate & Olej Monoi, ale przetestowałam już chyba wszystkie wersje i w swoim działaniu są w zasadzie takie same ;). Objętości 300ml oscylowały w cenie 17-25zł (w zależności od wersji: kąpielowej, prysznicowej, z pompką, bez), a do samych opakowań nie mam większych zastrzeżeń - czytelne, ładne, całkiem trwałe (dotyczy to również pompek - zdarza mi się nawet przelewać do nich inne kosmetyki i nadal działają).


Składy i inne cuda



Vis Plantis olejek pod prysznic

By nie tworzyć wielkiego tasiemca odsyłam Was do posta dotyczącego składów olejków Vis Plantis. Olej z nasion sojowych z emulgatorami, dodatkami innych, droższych olejów oraz skwalanem i gliceryną robi pozytywne wrażenie ;). Składy zawierają również kompozycję zapachową, jednak nie jest ona szczególnie wyczuwalna podczas mycia i kąpieli.

Jak większość tego typu cudów (które faktycznie są olejkami do mycia, a nie "olejkami" tylko z nazwy) prawie się nie pienią i domycie ciała z ich użyciem to trudna sztuka. Dlatego też po kilku próbach poprzestałam na dodawaniu około 3-4 pompek kosmetyku do wanny z wodą. Względy ekonomiczne wygrały :D. Woda z tym olejowym dodatkiem przybiera kolor nieco mleczny, ale poza tym nie obserwuję żadnych innych zmian. 


Skąd ten zachwyt i obawy?


Moja skóra jest mi dozgonnie wdzięczna za odkrycie tych olejków - w tak dobrym stanie nie była od lat ;). Balsamy czy masła stosuję teraz raczej okazjonalnie i z przyzwyczajenia niż z konieczności. Suchych skórek na łydkach i łokciach nie widziałam od bardzo dawna, a i moje rogowacenie okołomieszkowe nigdy nie było w tak dużym stopniu wyciszone <3. 

Polecam każdemu z problemami suchej skóry, jednak nieco się obawiam - obecnie dostaję je jedynie na Allegro (mam ośmiobutlowy zapas, nie pytajcie :D), ale mam nadzieję, że wrócą do sklepu Elfa Pharm po prostu w zmienionej szacie graficznej. Trzymam za to bardzo, bardzo mocno kciuki! 

Próbowałam także domowej wersji z dodatkiem po prostu łyżki kuchennego oleju do kąpieli, ale efekt jest dużo słabszy, a i wanna wymaga ostrzejszego mycia po takim eksperymencie. Zastanawiam się jednak na prowadzeniu emulgatora (np. lecytyny) do oleju - może tak sprawdzi się lepiej?

A jak Wy radzicie sobie z suchą skórą?

Mój ulubiony krem do twarzy - kosmetyk, do którego wracam



Uwielbiam wręcz testować kosmetyczne nowości. Ten entuzjazm przed pierwszą aplikacją - bezcenny ;). Są jednak kosmetyki, które uważam za pewniaki - sprawdzają się zawsze i w każdych warunkach. Z ich dobrodziejstw korzystam wtedy, gdy nie mogę sobie pozwolić na wpadki wyglądowe (a testowanie nowości to zawsze jakieś ryzyko w tym względzie) albo gdy muszę okiełznać jakiś urodowy problem. 

W zeszłym tygodniu napoczęłam czwarte opakowanie mojego twarzowego ulubieńca: Kremu-emolientu barierowego na powieki i wokół oczu Atopy Tolerance (Vis Plantis), którego recenzję mogliście przeczytać prawie dwa lata temu TUTAJ - znajdziecie tam wszystkie szczegóły dotyczące tego mazidła oraz omówienie INCI. Analizy składów całej serii znajdziecie TUTAJ, Inną moją prywatną perełką z tej serii jest emulsja (więcej TUTAJ). 


Minęły dwa lata, a ja nadal wracam do niego karnie przy każdym problemie. Przesuszenia, suche skórki na nosie, czole czy policzkach? Nie ma sprawy, po kilku dniach nie ma śladu ;). Wysyp po nowym kremie/serum? Pokornie odstawiam winowajcę i łapię za tego umiarkowanego tłuściocha, a po około dwóch tygodniach znów mogę cieszyć się gładkim licem. Śmiało mogę powiedzieć, że w całej mojej świadomej pielęgnacji twarzy (a trwa to już ponad 7 lat) trafiłam na wiele wspaniałych i godnych uwagi kremów, ale ten jest moim absolutnym ulubieńcem. Miesiąc przed ślubem nie zamierzam używać niczego innego :D.

Świetnie współgra z makijażem, odżywia i wygładza cerę bez zapychania niezależnie od pory roku ;). Przetestowałam go chyba we wszystkich możliwych konfiguracjach i za każdym razem efekty są mega ;). Gdybym już na siłę szukała jakiegoś maleńkiego minusa, to mógłby mieć jeszcze SPF na poziomie 10-20 - wtedy, poza okresami kwaszenia, nie potrzebowałabym większej ochrony przeciwsłonecznej ;).

Opakowanie airless pozwala na higieniczną aplikację w każdych warunkach ;). Krem ten po raz kolejny udowadnia, że nie zawsze trzeba się kurczowo trzymać sugestii producentów odnośnie zastosowania kosmetyku - krem pod oczy bez problemu sprawdzi się na całej twarzy i odwrotnie ;). 

W czasie moich kosmetycznych podróży po nowościach powoli układam moją żelazną kosmetyczkę - zestaw produktów pielęgnacyjnych, które sprawdzają się zawsze ;). Wiem jednak, że z czasem preferencje mojej skóry mogą się zmienić i coś może jej nie spasować. 

Niemniej jednak bardzo mnie ciekawi, czy macie takie produkty, które możecie polecić w ciemno. Chętnie je poznam i może wdrożę do testowej listy ;).

Olejki do kąpieli i pod prysznic Vis Plantis - tego brakowało na polskim rynku!



Większość posiadaczy skóry suchej ma problem z doborem dobrego produktu do jej mycia. Bardzo często dostępne w drogeriach żele są dla niej za mocne lub też ich użycie wymaga nałożenia sowitej ilości kremu lub balsamu po myciu. Sama postępuję najczęściej właśnie w taki sposób, jednak zawsze łaskawym okiem spoglądam na produkty o delikatniejszym działaniu. 

Z tego też powodu moje zainteresowanie zawsze przykuwają "olejki pod prysznic", "olejki do mycia" czy "olejki do kąpieli". Za każdym razem spoglądam na nie z nadzieją na delikatnie myjący skład, ale zwykle sen pryska szybko. Takie produkty najczęściej mają z olejkiem wspólną tylko... konsystencję, a tak naprawdę to dobrze zakamuflowane zwykłe żele pod prysznic bazujące na mocnych detergentach. 

Z racji przeprowadzki przez kilka miesięcy nie byłam w krakowskiej drogerii Pigment na Karmelickiej, ale ostatnio (przy okazji corocznych zakupów wyprzedażowych) wybrałam się tam. Poszukując mojego ulubionego kremu Vis Plantis Atopy Tolerance na powieki i wokół oczu (recenzja - którego niestety nie było :P) wpadły mi w oko olejki do kąpieli i pod prysznic z tej samej serii. Opakowania o pojemności 300ml i cenie w okolicach 25zł zainteresowały mnie podwójnie - nie wiedziałam nawet o istnieniu tych kosmetyków. Rzuciłam okiem na ich składy i... zaniemówiłam, ale pozytywnie ;). Zresztą, sami spójrzcie:

Vis Plantis - olejek pod prysznic, ekstrakt z yerba mate + olej monoi

vis plantis olejek

Skład: Glycine Soja Oil, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Isostearyl Isostearate, Glyceryl Caprylate/Caprate, Parfum, Cocos Nucifera Oil, Gardenia Tahitensis Flower Extract, Ilex Paraguariensis Leaf Extract, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalane, Glycerin, Aqua, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Limonene, Linalool

Oleje: sojowy i kokosowy wespół z emulgatorami i ekstraktami (gardenia tahitańska, ostrokrzew), witamina E, gliceryna, skwalan oraz kompozycja zapachowo - konserwująca, nie wzbudzająca moich wątpliwości.

Vis Plantis - olejek pod prysznic, ekstrakt z liczi + olej macadamia


vis plantis olejek


Skład: Glycine Soja Oil, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Isostearyl Isostearate, Glyceryl Caprylate/Caprate, Parfum, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Lichi Chinensis Pericarp Extract, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalane, Glycerin, Aqua, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol

Olej kokosowy z wcześniejszej wersji został podmieniony olejem makadamia, a z ekstraktów pojawia się liczi chińskie. Baza pozostaje taka sama ;).

Vis Plantis - olejek do kąpieli, olej arganowy + olej lniany


Skład: Glycine Soja Oil, Caprylic/ Capric Triglyceride, Glyceryl Caprylate / Caprate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Parfum, Argania Spinosa Kernel Oil, Linum Usitatissimum Seed Oil, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalane, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Propylene Glycol, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Benzyl Salicylate

Olejki do kąpieli mają nieco inny zestaw emulgatorów, a ta wersja zawiera oleje arganowy i lniany oraz witaminę A i lecytynę. 

Vis Plantis - olejek do kąpieli, olej z róży + olej bawełniany



Skład: Glycine Soja Oil, Caprylic/ Capric Triglyceride, Glyceryl Caprylate / Caprate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Parfum, Rosa Moschata Seed Oil, Gossypium Herbaceum Seed Oil, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalane, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Propylene Glycol, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool

Jako dodatki znajdziemy w nim oleje z pestek róży i nasion bawełny, a w pozostałych aspektach jest prawie tożsamy ze swoim prysznicowym bratem ;). 

Według deklaracji producenta kosmetyki te przeznaczone są do masażu ciała w czasie kąpieli lub pod prysznicem, jednak mam szczerą nadzieję, że spore zawartości emulgatorów (na co wskazuje skład) pozwolą również na delikatny efekt oczyszczania. Oczywiście, żadnego pienienia się nie oczekuję - ale kto powiedział, że jest ono niezbędne? ;). Mam wielkie nadzieje na pielęgnacyjny hit, ale jak będzie - zobaczymy, jak sobie sprawię ;). Każdy z tych olejków nadaje się oczywiście także do olejowania włosów.

I jak, zainteresowani jak ja? A może w ogóle? ;)

Basil Element, Trychologiczny peeling oczyszczający przeciw wypadaniu włosów - z zadatkami na hit!



Peeling skóry głowy to temat (w porównaniu z innymi) dość świeży w pielęgnacji włosów. Można powiedzieć, że wyewoluował wraz z potrzebami włosomaniaczek ;). Pomimo, że osobiście uważam, że nie wszystkie "skalpy" wymagają tego etapu w pielęgnacji (więcej TUTAJ) to nie omieszkałam w przeszłości wykonać dla Was małego opracowania mechanicznych (KLIK!) oraz chemiczno-enzymatycznych (KLIK!) propozycji złuszczania martwego naskórka.

Muszę również dodać, że po przeczytaniu wielu opinii na forach, grupach i blogach stwierdzam, że większość trychologów radzi swoim klientkom peeling skóry głowy, traktując go jako remedium w zasadzie na wszystko. Czasami bez głębszej analizy problemu, ale to opowieści na inne okazje ;). Niemniej jednak wielu włosomaniaczkom w gabinecie trychologa został polecony profesjonalny peeling za "miliony złotych monet" - część decyduje się na taki zakup, a część broni portfel przed podobnymi zakusami. 

Dla wszystkich poszukujących niedrogiego peelingu do skóry głowy bez drobinek mam dziś nowość z linii Basil Element (co nie co o pozostałych kosmetykach z tej serii TUTAJ): Trychologiczny peeling oczyszczający przeciw wypadaniu włosów.


Skład: AQUA, GLYCOLIC ACID, HYDROXYPROPYL STARCH PHOSPHATE, PROPANEDIOL, GLYCERIN, SODIUM HYDROXIDE, NIACINAMIDE, PASSIFLORA EDULIS FRUIT EXTRACT, CITRUS LIMON FRUIT EXTRACT, OCIMUM BASILICUM HAIRY ROOT CULTURE EXTRACT, HELIANTHUS ANNUUS SEED OIL, COCOS NUCIFERA OIL, PANTHENOL, ALLANTOIN, PIROCTONE OLAMINE, XANTHAN GUM, PARFUM, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, DISODIUM EDTA, BUTYLENE GLYCOL, SODIUM BISULFITE, LINALOOL, GERANIOL, LIMONENE.

Działanie tego peelingu opiera się na zastosowaniu kwasu glikolowego przełamanego humektantami (nawilżaczami: propanediol, gliceryna, niacynamid, pantenol), ekstraktami z: marakui, cytryny, bazylii oraz olejami: słonecznikowym i kokosowym. Warto również zauważyć obecność substancji przeciwłupieżowej (przeciwgrzybiczej) - piroktonu olaminy. Pozostałe składniki odpowiedzialne są za konsystencję, pH oraz trwałość i zapach kosmetyku. Zastosowane konserwanty nie budzą niepokoju, jednak ze względu na obecność substancji zapachowych oraz składników pochodzenia naturalnego - warto wykonać domową próbę uczuleniową (KLIK!).

Powiem szczerze, że jak uważam, że peeling skóry głowy mi niepotrzebny, tak chyba przetestuję go... z ciekawości xD. Intryguje mnie również to jak sprawdziłby się na skórze twarzy. Jego kolejną zaletą jest cena - 125ml kosztuje w przedsprzedaży 25,49zł (cena regularna na stronie producenta: 29,99zł).

Co o nim sądzicie? Widzicie dla niego miejsce w Waszych łazienkach? ;)

Kosmetyczne hity i kity 2016 roku!



Wydaje mi się, że na ten post podsumowujący czekaliście najbardziej ;). W zeszłym roku zrecenzowałam wiele kosmetyków, które w skrócie można zakwalifikować do trzech kategorii: hity, średniaki i kity. Z racji, że dwie skrajne grupy budzą zwykle najwięcej emocji to właśnie na nich dziś się skupię.

Na szczęście okazało się, że hity dominują nad kitami, więc kosmetycznie mogę zaliczyć rok 2016 na plus ;). Poniżej znajdziecie zestawienie produktów, które mnie zachwyciły, a pod koniec posta poczytacie o bublach, które do mnie trafiły. Każdy z kosmetyków opatrzony jest krótkim komentarzem oraz linkiem do pełnej recenzji. Zaczynamy!

Hity:


Maska Kallos Caviar - emolientowy produkt ze stajni Kallosów, który absolutnie skradł mi serce. Wielbicielką tych wielkich i tanich masek jestem od dawna, ale nawet wśród nich mogę wyróżnić produkty dobre, bardzo dobre i wspaniałe. Ta maska ewidentnie należy do tej ostatniej grupy ;). Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.

Dr Sante, Macadamia Hair Mask (Maska Odbudowa i ochrona z olejem makadamia i keratyną) - solidna bomba proteinowa dla włosów potrzebujących tego typu dopieszczenia. Gęsta konsystencja zapewnia sporą wydajność, cena kusi, a efekty działania - boskie. Pełna recenzja dostępna jest TUTAJ.


Dr Sante Maska Keratin - jeśli poprzedniczka była proteinową bombą, to tutaj mamy proteinowy ładunek termojądrowy ;). Moim proteinolubnym włosom bardzo przypadła do gustu, jednak tym, którzy mają włosy bardziej wrażliwe na te składniki zalecam ostrożność. Recenzja - TUTAJ.


Maska Kallos Keratin - tym razem zachwycił mnie produkt "małoproteinowy". Wielka pojemność, niska cena i fajny efekt - nadal jestem fanką produktów Kallos i niewiele wskazuje na to, żeby coś się zmieniło w tej kwestii. Przede mną testy szamponu (tylko za Chiny Ludowe nie mogę zdecydować się na wersję xD). Recenzję przeczytacie TUTAJ.


Maska Kallos Banana - dość lekki, a zarazem emolientowy produkt o przecudnym, bananowym zapachu. Chyba mogę się już nazwać "Kallosomaniaczką"? ;) Pełna opinia - TUTAJ.


O'Herbal, Odżywka do włosów przetłuszczających się z ekstraktem z mięty - świetny produkt do stosowania zarówno na długość włosów jak i na skalp. Odświeża, ujarzmia, łagodzi i odżywia, a do tego ma wielkie opakowanie w przystępnej cenie. Recenzja - TUTAJ.


OleoKremy BIOVAX L'biotica - dają super efekt na włosach już przy zastosowaniu minimalnej ilości, pięknie pachną i można je kupić w zasadzie wszędzie. Przyznaję, że mój pierwszy konkretniejszy kontakt z Biovaxami zapisuję na plus ;). Recenzję porównawczą znajdziecie TUTAJ.


Joanna Seria Hypoalergiczna, Szampon - przecudowny zdzierak idealny dla włosów trudnych do domycia. Mimo swojego zachwytu jego działaniem mam jednak sporo wątpliwości, czy jest on rzeczywiście takich "hypoalergiczny", jak deklaruje producent. Recenzję przeczytacie TUTAJ.


Alberto Balsam, Szampon Sun Kissed Raspberry - tani i dość dobrze dostępny (głównie w Tesco) szampon, który wprawdzie zawiera filmformery, ale moje włosy myje "jak szatan". Do jego zakupu przekonały mnie dobre doświadczenia z balsamami tej firmy. Recenzja TUTAJ


Alterra, Olejek do włosów suchych i łamliwych  
- ta mieszanka olei chodziła za mną już od dawna. Moje włosy pokochały ten produkt, jednak nie sposób wspomnieć, że jego cena w porównaniu do objętości jest wysoka. Pełną recenzję przeczytacie TUTAJ.


Wellness&Beauty, Lawendowy olejek do kąpieli - kolejny kosmetyk, którego używałam niezgodnie z przeznaczeniem ;). Po pierwszym zastosowaniu go na włosy byłam tak zadowolona, że więcej nie wlałam go do wanny xD. Recenzję znajdziecie TUTAJ.


Isana Mademoiselle Raspberry, Balsam do ciała Malina - kolejny produkt wielofunkcyjny w moim zestawieniu ;). Świetnie sprawdza się zarówno do ciała jak i stosowany do kremowania włosów. Pełny opis jego właściwości znajdziecie TUTAJ.


Dove Silk Glow Odżywczy żel pod prysznic - marka Dove kojarzy się z drogeryjnymi składami, bazującymi na mocnych detergentach. Tutaj spotkała mnie duża, miła niespodzianka - w tym produkcie nie znajdziemy żadnych siarczanowych detergenów ;). Pełną opinię o tym produkcie znajdziecie TUTAJ


Marion, 14-dniowa terapia wzmacniająca do włosów - nieszczególnie przepadam za wszelkiego rodzaju ampułkami, ale te zaskoczyły mnie bardzo przyjemnie efektem. Tyle, że nie zużyłam ich w 14 dni, ale o tym przeczytacie w recenzji TUTAJ.


Kaminomoto Hair Growth Accelerator II
Kaminomoto Hair Growth Tonic II 

Obie wcierki Kaminomoto przypadły mi do gustu i teraz żałuję, że tak późno je przetestowałam ;). Szkoda jedynie, że kosztują naprawdę słono. Recenzje toników możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ.


Himalaya Herbals Purifying Neem Cleansing Astringent Toner (Tonik oczyszczająco-ściągający) - wielofunkcyjne cudo! Wykorzystywałam go jako wcierkę oraz "kompres" (przy wykorzystaniu maseczek bawełnianych). W obu podejściach uzyskałam zacne efekty, o których możecie przeczytać TUTAJ.

Isana Young, Żel do mycia twarzy i demakijażu oczu - sprawdził się u mnie świetnie, jednak trochę razi mnie sygnowanie go jako produktu do cer wrażliwych. Etanol i chlorek sodu - z tymi składnikami wrażliwcy z całą pewnością się nie lubią. Dobry, wydajny, tani i łatwo dostępny. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.


Avena Vital Care Żel oczyszczający - delikatny, a jednocześnie skuteczny produkt przeznaczony do mycia cer wrażliwych. Dodajmy do tego szatańską wydajność i mamy produkt wart szczególnej uwagi ;). Opinia - TUTAJ.


Intimea, Emulsja hypoalergiczna do higieny intymnej (wersja różowa) - jeden z wielu multifunkcyjnych kosmetyków, któremu mogłabym śpiewać pieśni pochwalne. Świetnie sprawdza się do mycia zarówno twarzy jak i całego ciała. Sądzę też, że wielu posiadaczy wrażliwego skalpu będzie zadowolonych przy wykorzystaniu tej emulsji do włosów. Niska cena, ładny skład, dobra dostępność - czego chcieć więcej? Pełną recenzję znajdziecie TUTAJ.


Garnier, Płyn micelarny do cery wrażliwej - kupiłam go za Waszymi namowami i powiem tyle - dziękuję! Wielka butla w niskiej cenie (często można go nawet dostać w dwupakach w Biedronce) zawiera produkt, który radzi sobie z usuwaniem makijażu, nie podrażnia, nie pozostawia lepkiej warstwy ani nie powoduje wysypów niedoskonałości. Recenzja - TUTAJ.


Ziaja Ulga, Płyn micelarny do skóry wrażliwej - płynów micelarnych zużywam hektolitry, więc testuję ich także sporo. Egzemplarz od Ziaji bardzo mile mnie zaskoczył - recenzja TUTAJ.


AA Hydroalgi różowe, Skóra wrażliwa i skłonna do alergii, Płyn micelarny - kolejny dobry micel w niewygórowanej cenie, który dodatkowo jest całkiem nieźle dostępny (Rossmann). Myślę, że wrócę do niego w przyszłości - jeśli nie zostanie wycofany, jak wszystko co dobre... Recenzja - TUTAJ.


Bioselect, przeciwzmarszczkowy krem pod oczy - świetny produkt pod oczy, który trafił do mnie "znikąd" (nie słyszałam nigdy wcześniej o tej marce). I dobrze, że tak się stało, bo to jeden z najlepszych kremów pod oczy jakie miałam. Opinia - TUTAJ.


Miya Cosmetics, myWONDERBALM Hello Yellow - konkretny zachwyt zarówno pod względem działania jak i obsługi. Do uwielbienia brakowało mi tylko dodatku filtrów przeciwsłonecznych. Recenzja - TUTAJ.


Vis Plantis Atopy Tolerance, Krem-emolient barierowy na powieki i wokół oczu
- oto i krem, który wzbudził w mojej skórze zimowy zachwyt ;). Bardzo szybko zaczęłam go stosować na całej twarzy i śmiało mogę go nazwać hitem zimy 2016/2017. Zobaczymy jak sprawdzi się wiosną ;). Recenzję (a w zasadzie pean pochwalny ;)) znajdziecie TUTAJ.


Bioselect, Ujędrniające serum do twarzy i szyi - serum Bioselect również zrobiło na mnie świetne wrażenie. Dopracowane opakowanie, świetne działanie i należyte wchłanianie - ma wszystko, czego oczekuję od produktu tego typu. Recenzja - TUTAJ.


Purederm, Oczyszczający i regenerujący peeling enzymatyczny - godny następca nieodżałowanego peelingu od Apis Cosmetics, któremu zmieniono skład na dużo gorszy. Polecam każdemu ;). Obecnie drżę na samą myśl o tym, że jeszcze w nim mogliby coś pomieszać. Recenzja - TUTAJ.


Casyopea, Maska do ciała z błotem z Morza Martwego - jak dla mnie absolutny hit zarówno na twarz (cudny efekt oczyszczenia dla problemowej, zanieczyszczonej cery) oraz ciało (wygrywa z moim rogowaceniem okołomieszkowym). Tutaj wersja już "rozmieszana" z wodą, ale dla swoich potrzeb możecie takowe błotko kupić z innej firmy w formie wysuszonej. Recenzja - TUTAJ.


Pierre Rene Professional, Royal Mat Lipstick i lakier Monroe Red - dwaj przedstawiciele kosmetyków do makijażu. Te czerwienie królowały u mnie w święta i królują nadal ;). Recenzję znajdziecie TUTAJ.
 

Elizabeth Arden Green Tea - perfumy i wszelkie zapachy zwykle mnie męczyły, ale ten egzemplarz to cudo nad cudami i na dodatek w niskiej cenie ;). Recenzja - TUTAJ

Kity:


Marion, Golden Skin Care, Serum Hialuronowe Nawilżenie- za Chiny Ludowe nie dopatrzyłam się jego działania na mojej skórze. Krzywdy mi nie zrobiło, ale równie dobrze mogłabym niczego nie stosować -.-. Pełna recenzja - TUTAJ.


Ziaja Liście Manuka, Żel myjący normalizujący - za mocny nawet dla mojej pancernej skóry (a możecie mi wierzyć, naprawdę dużo potrafi znieść bez burczenia). Nawet niska cena i funkcjonalne opakowanie nie tuszuje mojego zawodu. Recenzja - TUTAJ.



Biotebal, szampon i odżywka - długo zastanawiałam się, czy umieścić je w kosmetycznych kitach minionego roku. Krzywdy mi nie zrobiły, jednak po tej marce i tak szeroko reklamowanych produktach spodziewałam się chociaż minimalnego, deklarowanego efektu. Dostałam natomiast szampon, który włosów nie domywał i odżywkę, która ma ograniczyć wypadanie, a producent nic nie mówi o jej wcieraniu w skórę głowy (a i skład do takiego wcierania nie zachęca) xD. Podwójną recenzję znajdziecie TUTAJ.


Pro Formula World's Garden Linden, Szampon do włosów przetłuszczających się - kolejny szampon, który nijak nie mył moich włosów. A szkoda, bo jego cudny zapach do dziś śni mi się po nocach... . Recenzja - TUTAJ.


Barwa Naturalna, Szampon z żurawiną - kolejny szampon oparty na mocnych detergentach, któremu nie udało się domyć moich włosów. Czemu się tak stało - nie wiem. Widocznie po raz kolejny włosowa praktyka pokonała teorię. Recenzja - TUTAJ.


Schauma Nectar Nutrition (Odżywczy Nektar), Odżywka-nektar - ciężko było mi nawet ocenić działanie tego produktu, ponieważ domycie włosów po jego użyciu graniczyło z cudem. Recenzję znajdziecie TUTAJ.

Bania Agafii, Odmładzająca maska do twarzy z białą glinką 
- mogę ją nazwać produktem "widmo": nakładam, a efektów działania próżno szukać. Oddaję jej jednak sprawiedliwość - nie zrobiła mi krzywdy. Recenzja dostępna jest TUTAJ.


Himalaya Herbals, Żel oczyszczający do mycia twarzy z Neem (Purifying Neem Face Wash) - ten żel również nie zrobił mi krzywdy, ale też w żaden sposób nie oczyszczał mojej skóry. Ba, zostawiał na niej śliską warstewkę, której bardzo nie lubię. Pełna opinia - TUTAJ


Isana Young, Active Clear, Anti Pickel Serum (Serum przeciw wypryskom do cery tłustej i zanieczyszczonej) - serum nijak nie spełnia swojej deklarowanej roli. Jego wpływ na zmiany trądzikowe jest... żaden xD. Dobrze, że chociaż nie spowodowało u mnie powstawania nowych. Recenzja - TUTAJ.

Jak wygląda Wasz prywatny ranking kosmetyczny? Może pokrywa się choć w części z moim? ;)